Historia naszej podróży na płaskowyż Chapada dos Guimarães zaczęła się od pewnego zdjęcia wodospadu. Zobaczyłam to zdjęcie, podziałało ono na moją wyobraźnię i wiedziałam już, że chcę tam pojechać.

Trzecia chapada, ale nie ostatnia

W Brazylii są 4 najważniejsze chapady (płaskowyże): Chapada Diamantina w Bahia, Chapada dos Veadeiros w Goiás, Chapada dos Guimarães w Mato Grosso oraz jedna, której jeszcze nie odwiedziliśmy, czyli Chapada das Mesas w Maranhão, ale co się odwlecze to nie uciecze. W tym roku pojechaliśmy do Mato Grosso, aby zobaczyć Chapadę dos Guimarães, bo zainspirowało mnie zdjęcie jednego z tutejszych wodospadów, a mianowicie Cachoeira Véu de Noiva, zobaczcie powyżej (i poniżej też) jak ten wodospad wygląda.

Do Cuiaby, stolicy Mato Grosso przylecieliśmy z São Paulo bezpośrednim lotem linii Azul i od razu na lotnisku wypożyczyliśmy zarezerwowany wcześniej samochód w Localiza – jednej z największych wypożyczalni w Brazylii. Chapada dos Guimarães leży ok. 80 km od lotniska w Cuiabie, czyli nieco ponad godzinę jazdy – gdyby nie koszmarny korek spowodowany przez roboty drogowe, w którym utknęliśmy na kolejną godzinę. Gdy akurat wjeżdżaliśmy do Chapady, rozpętała się ulewa i tyle widzieliśmy pocztówkowe krajobrazy, które nas tu przywiodły!

Welon Panny Młodej

Od razu po przyjeździe na Chapadę i szybkim obiedzie, pojechaliśmy ok. 15 km za miasto do wejścia do Parku Narodowego. To tam znajduje się wodospad, który nas tu sprowadził, Cachoeira Véu de Noiva. Myślalam, że to wodospad zachwyci mnie najbardziej, ale na miejscu okazało się, że płynie raczej wąską strużką i to nie on jest w tym całym krajobrazie najbardziej majestatyczny. 

Zielone wzgórza wokół wyglądały znacznie bardziej zjawiskowo. Ciągnęły sie po horyzont i przypominały krajobraz z jakiegoś filmu o poszukiwaniu Eldorado. Wzgórza, skały i wodospad jako idealnie wkomponowany dodatek – dokładnie tego spodziewałam się, przyjeżdżając tutaj. A nawet rzeczywistość przerosła moje oczekiwania, co w Brazylii często się zdarza, bo ten kraj jest zachwycający.

Wycieczki po chapadzie

Planowanie wycieczek zaczęłam jeszcze w Polsce, aby upewnić się, że nic nas nie ominie. Zapytałam w naszej pousadzie (Manga Rosa) jakiego przewodnika polecają i tak dostałam namiar na Domingosa, który prowadzi grupy w pojedynkę. Okazało się, że ma to duże znaczenie jeśli chodzi o koszty, bo większe agencje proponowały bardziej słone ceny. Zawsze kontaktuję się z kilkoma przewodnikami/agencjami, aby porównać ceny. Domingos (prowadzący jednoosobowe biuro o nazwie Mingotur) był najbardziej przystępny cenowo, no i też najlepiej mi się z nim rozmawiało na whatsappie. Cena za przewodnika na 2 dni dla nas dwojga wyniosła 580 PLN (nie licząc dodatkowo płatnych wycieczek).

Przelałam mu zaliczkę w wysokości 30% przez aplikację Wise – dobra alternatywa dla PayPala, jeśli ktoś nie posiada. Na miejscu okazało się, że ceny wycieczek będą jeszcze niższe, bo razem z nami miała podróżować jeszcze sympatyczna para z São Paulo: Heloisa i Lucas. Na miejscu można było zapłacić przewodnikowi kartą kredytową. Nie miał terminala, ale na płatność pozwalała jakaś aplikacja, jaką miał w swojej komórce. Zauważyłam, że wiele mniejszych biznesów w Brazylii korzysta z tej opcji. No albo z brazylijskiego Blika, zwanego Pixem, którego polscy turyści rzecz jasna nie mają.

Szlak Jaskiń (Circuito das Cavernas)

Nasza pierwsza wycieczka zaprowadziła nas do jaskiń, oddalonych o ok. 30 min jazdy samochodem od Chapady (to też nazwa miasteczka). Domingos pojechał swoim samochodem, a my za nim naszym wypożyczonym Chevroletem Onyxem. Jeśli ktoś nie posiada własnego auta, może zabrać się z przewodnikiem, ale to dodatkowa opłata. Z tej opcji skorzystali Heloisa i Lucas.

Na miejscu zapłaciliśmy za wstęp i obiad razem 350 PLN za 2 osoby, po czym zapakowaliśmy się na przyczepę traktora, który zabrał nas do jaskiń – jechaliśmy ok 15 minut. Ciekawostką jest to, że przed wycieczką dostaliśmy ochraniacze na łydki, aby chronić przed ukąszeniami węży. No cóż, żadnego węża nigdzie nie widziałam, ale widocznie ataki się zdarzają i stąd te ochraniacze – wyglądające, jak górna część polskich kozaków.

Zwiedzanie jaskiń było ciekawym doświadczeniem, zwłaszcza że czasem gasiliśmy latarki i staliśmy w zupełnej ciemności. W niektórych jaskiniach podziwialiśmy błękitne jeziorka, które w listopadzie, na początku pory deszczowej były raczej mikre, ale mogliśmy zobaczyć ślady na ścianach, dokąd potrafi sięgać woda po ulewnych deszczach, które dopiero miały nadejść.

Po kilku godzinach łażenia po jaskiniach, wróciliśmy traktorem do restauracji przy wejściu i dostaliśmy obiad – każdy nakładał sobie z dostępnego bufetu typowo brazylijskie specjały, takie jak ryż, mięso, miejscowa ryba, fasola i farofa. To wszystko można było popić cachaçą, która z jakiegoś powodu była dostępna w dwóch wersjach: pre-trilha i pós-trilha, czyli przed i po wycieczce. No ale nie wszyscy z nas mogli się napić, bo czekała droga powrotna samochodami do pousady.

Przy okazji wycieczki po jaskiniach muszę wspomnieć o pewnym dziwnym doświadczeniu, a mianowicie to właśnie tutaj zostaliśmy pogryzieni (cała nasza czwórka) przez jakiś zajadły gatunek much i potem już do końca pobytu w Brazylii mieliśmy straszliwie swędzące bąble na nogach. W życiu nic mnie tak nie swędziało jak te ugryzienia! Miałam wrażenie, że będę bohaterką kolejnej serii Discovery pt. “Obcy wewnątrz nas”, bo nie zdziwiłabym się, gdyby coś mi się zalęgło. Teraz w grudniu, gdy to piszę, zostały małe strupki i chyba jednak nie trafię do programu dokumentalnego.

Cidade de Pedra i Vale do Rio Claro

Ta wycieczka to jest must-see i jeśli ktoś ma tylko jedną do wyboru, to zdecydowanie powinien udać się do Kamiennego Miasta (Cidade de Pedra). Tym razem pojechaliśmy terenówką Domingosa, bo nasze auto utknęłoby w piachu, przez jaki trzeba się było najpierw przebić. Przewodnik oprowadził nas po licznych punktach widokowych, a każdy kolejny z nich wzbudzał coraz większy zachwyt. To właśnie na to liczyliśmy na chapadzie! 

Skały i równiny chapady oglądaliśmy zarówno z góry, jak i z dołu (punkt widokowy: Mirante Crista do Galo). Skały są tu czerwone i wyglądają jak efekt wyobraźni jakiegoś szalonego architekta, niektóre są bardziej postrzępione inne przypominają olbrzymie głazy. Natura popisała się w tym miejscu kreatywnością, a nam nie pozostawało nic innego, jak tylko podziwiać z zachwytem i robić setki zdjęć.

Z Crista do Galo pojechaliśmy jeszcze nad rzekę Rio Claro, gdzie Domingos rozdał nam wszystkim sprzęt do snorklingu i wskoczyliśmy do rzeki, żeby popłynąć jakieś 10-15 minut z jej nurtem, podziwiając podwodny świat. Tak nam się to doświadczenie spodobało, że Domingos zarządził powtórkę i wszyscy pomaszerowaliśmy na bosaka przez las do punktu startowego. Tu jakoś nikt nie myślał o przeciwwężowych ochraniaczach.

Szlak Wodospadów (Circuito das Cachoeiras)

Ta wycieczka nie wymaga przewodnika (na dwóch poprzednich był on obowiązkowy). Kto jednak chce, może takowego zatrudnić i rzeczywiście mijaliśmy kilka małych grupek w towarzystwie przewodnika. My jednak jesteśmy zaprawionymi w brazylijskich szlakach włóczęgami, więc pojechaliśmy na szlak sami.

Zaczyna się on dokładnie w tym samym miejscu, co punkt widokowy Cachoeira Véu de Noiva. Tu parkujemy samochód i idziemy do wejścia do Parku Narodowego, gdzie wydawane są darmowe wejściówki. Dziennie na szlak wpuszczanych jest tylko 150 osób i ta liczba jest naprawdę rygorystycznie przestrzegana – każda wejściówka ma numerek i nikt powyżej 150 danego dnia nie wejdzie. My mieliśmy wejściówki 25 i 26, a przyjechaliśmy ok. 10 rano w dzień roboczy. Weekendy i święta państwowe są rzecz jasna bardziej obłożone i trzeba przyjechać wcześniej. Wstęp tylko do 12, aby zdążyć opuścić szlak przed 16, gdy park jest zamykany.

Na szlaku zwiedzamy 5 wodospadów, a w każdym z nich można się kąpać. Klimat Mato Grosso jest gorący i wilgotny, więc ten fakt ma naprawdę niebagatelne znaczenie, bo każdy marzy tylko o tym, żeby się ochłodzić. Po drodze do wodospadów mijaliśmy też spore połacie wypalonej roślinności – w tym roku Brazylia zmaga się z ogromną suszą i pożarami, których tragiczne skutki widzieliśmy jak na dłoni. Na szczęście roślinność jest w stanie się odrodzić, bo korzenie drzew i krzewów sięgają niezwykle głęboko, aż docierają do wody.

Tutaj znowu coś nas pogryzło – tym razem nie muchy, ale jakieś żarłoczne mrówki, których ugryzienia paliły jak dotknięcie rozpalonym żelazem! Na szczęście nie rzuciły się na nas całą chmarą, ale dziabnęły pojedynczo, jednak i tak było to niezapomniane przeżycie, z gatunku tych negatywnych doświadczeń. Przyroda w Brazylii jest nie tylko piękna, ale potrafi też nas nieźle przeczołgać, jeśli nie jesteśmy ostrożni.

Adeus Chapada!

Ostaniego dnia pogoda się popsuła, ale nasze nastroje absolutnie nie! Postanowiliśmy spędzić pierwszą część dnia na kąpielisku, czyli balneário. W pobliżu miasteczka Chapada płynie sobie rzeka Paciência (Cierpliwość), a kto posiada przy niej kawałek terenu oraz zmysł do interesów, zakłada tam kąpielisko. Za wstęp się płaci, dodatkowo często można na miejscu znaleźć restaurację. My pojechaliśmy do popularnej Estância Fénix, ale ponieważ lało, przesiedzieliśmy kilkadziesiąt minut w opustoszałej restauracji, a gdy w końcu wyszło słońce i zrobiło się gorąco, mogliśmy się cieszyć kąpieliskiem.

Nie ma się co dziwić opadom deszczu w listopadzie, bo wtedy właśnie zaczyna się pora deszczowa, przynosząc ulgę po wielkiej suszy. Kilka razy zdarzyło nam się zobaczyć rano gęstą mgłę, która ustępowała w ciągu dnia. Dlatego najlepszym okresem do odwiedzania Chapady jest polskie lato – chociaż wtedy też mogą tu zawędrować chłodne prądy, obiżające widoczność. My nie mamy na co narzekać pod względem pogody. W żaden sposób nie przeszkodziła nam w zwiedzaniu.

Z Chapady udaliśmy się samochodem do Nobres, oddalonego o ok. 200 km. A o naszych przygodach w Nobres napiszę w kolejnym poście.

Informacje praktyczne

Hotel: Manga Rosa (prowadzony przez sympatyczną Cilene, ma tylko 3 pokoje, więc jest cisza i spokój; jest prywatny parking i pyszne śniadanie), rezerwacja przez Booking.

Agencja do wycieczek: Mingotur

Wycieczki

  • Wodospad Cachoeira Véu de Noiva
  • Szlak Jaskiń (Circuito das Cavernas) – obowiązkowy przewodnik
  • Cidade de Pedra e Vale do Rio Claro – obowiązkowy przewodnik z samochodem terenowym
  • Szlak Wodospadów (Circuito das Cachoeiras) – bez przewodnika, limit 150 osób dziennie
  • Okoliczne kąpieliska
  • Aguas do Cerrado
  • Rota do Indio Canion do Jamaca