Wszyscy przywozimy fity, havaianasy i pareo. Ja w swojej kolekcji pamiątek z Brazylii mam również kilka mniej popularnych, ale bardzo oryginalnych przedmiotów, z którymi wiążą się miłe wspomnienia.

Kury z Porto de Galinhas

Porto de Galinhas, w skrócie PG, to znany kurort w stanie Pernambuco. Idealnie nadaje się na plażowe wakacje, ze snorklowaniem wśród kolorowych rybek, pływających pomiędzy rafami koralowymi. Nazwa miasteczka oznacza  „port kur” i wiąże się z nią opowieść o nielegalnym handlu niewolnikami. W czasach zmierzchu niewolnictwa, gdy handel nie był już swobodny, a statki niewolnicze wciąż przybijały do brazylijskiego wybrzeża, tutaj akurat używano szyfru: „przywieźli nowe kury do portu”. W znaczeniu: przywieźli niewolników. Stąd też nazwa „port kur” i pamiątki z tym związane. Ja z PG przywiozłam zawieszkę, którą widzicie na zdjęciu – wisi w oknie koło rolety. Mam też mniejszą zawieszkę, z jedną kurą, i ta jest zawieszona przy lusterku w samochodzie.

Więcej o Porto de Galinhas tutaj.

Sztuczny kwiat z São Luís

Nie lubię sztucznych kwiatów, ale ten jeden trzymam w domu już przez wiele lat. Przyjechał ze mną z São Luís, stolicy tropikalnego stanu Maranhão. Miasto miało być tylko przystankiem i punktem wypadowym do parku Lençóis Maranhenses, jednak zupełnie mnie oczarowało. Duszne, wilgotne, upalne – z codziennymi krótkimi ulewami. Otoczone wodą. Położone na granicy Amazonii. 

Trafiliśmy tam w czasie lokalnego festiwalu. Wieczorami, gdy już przeszły ulewy i zrobiło się chłodniej, na ulice São Luís wychodziły barwne korowody tancerzy. Odbywały się amazońskie przedstawienia o byku, który powstał z martwych. Codziennie chodziliśmy, żeby z zafascynowaniem oglądać te spektakle i podczas jednego z nich tancerka wręczyła mi ten sztuczny kwiat. Tak że jest on dla mnie czymś znacznie więcej niż jarmarcznym badziewiem – jest wspomnieniem tropikalnych nocy i bogatego folkloru São Luís.

Więcej o São Luís tutaj.

Stojak na długopisy

Kolejny przedmiot z São Luís. Na północy Brazylii w wielu ludowych przedstawieniach pojawia się postać byka, który pada ofiarą apetytu ciężarnej kobiety – na jej życzenie byk zostaje zabity, a ona delektuje się jego mięsem. Potem jednak byk zostaje w magiczny sposób przywrócony do świata żywych i o tym właśnie są niezliczone legendy i spektakle. Nazywają się bumba meu boi. W tym właśnie klimacie kupiłam na pamiątkę oryginalny i uroczy stojak na przybory do pisania.

Piasek z Ipanemy

Każda podróż do Brazylii jest dla mnie niezapomniana i niepowtarzalna. Jestem w stanie dokładnie opowiedzieć, gdzie byliśmy i co zwiedzaliśmy. Ale najważniejsze są emocje, które towarzyszyły mi podczas każdej z tych podróży. Gdy pierwszy raz byliśmy w Rio de Janeiro (a była to już nasza trzecia wycieczka do Brazylii), bardzo chciałam odwiedzić plażę Ipanema. Copacabanę bardziej z turystycznego obowiązku, a Ipanemę z potrzeby serca. Uznałam, że chcę mieć kawałek Ipanemy w domu i tak oto w walizce znalazła się garść piasku z tej słynnej plaży. Dzisiaj stoi na półce i przypomina mi beztroskie plażowanie w Rio.

Cukiernica z Belém

W Belém jest targ Ver-o-Peso, jeden z największych w Ameryce Południowej. Można tam kupić wiele rzeczy, ale akurat pamiątek nie ma za dużo. Jeśli oczywiście nie liczyć różnych amazońskich owoców, soków, pulp, nalewek, alkoholi i innych tajemniczych mikstur. Z takich bardziej typowych pamiątek nie ma prawie żadnego wyboru. Ostatniego dnia przed wyjazdem kupiłam sobie tę cukiernicę – nie żebym jakoś oszalała na jej punkcie, ale motyw papugi kojarzy się z Amazonią, a poza tym była to jedna z nielicznych godnych uwagi pamiątek. Im więcej czasu mija od powrotu z Amazonii, tym bardziej ta cukiernica mi się podoba i cieszę się, że ją mam, chociaż nie słodzę 🙂

Więcej o Belém tutaj.

Durnostojka z Rio Grande do Norte

Mam zasadę, żeby nie kupować przedmiotów, które poza zaleganiem na półce nic innego nie wnoszą. Staram się nie zagracać domu i dlatego przez dobre pół godziny zastanawiałam się, czy na pewno chcę kupić tę tabliczkę. Stałam przed witryną sklepiku z pamiątkami w Praia da Pipa i myślałam – kupić? nie kupić? W końcu Marek, zniecierpliwiony moim niezdecydowaniem zarządził: kupić! No i to była dobra decyzja, bo tabliczka nie jest tylko durnostojką, ale też motywuje mnie, gdy ogarnie mnie leń. A poza tym ładnie wygląda na półce. Jest tu napisane: „Trenuj, kiedy inni śpią, Wytrwaj, kiedy inni odpoczywają, Ucz się, gdy inni się bawią. I żyj życiem, o którym inni tylko marzą”. Ładne!