Daniel Ondaro

Wywiad z Danielem Ondaro, wokalistą i liderem zespołu The Shy Birds, gwiazdą tegorocznego Festiwalu Brazylijskiego Bom Dia Brasil. Rozmowa miała miejsce tuż przed występem zespołu na sobotniej imprezie klubowej.

Caipiroska: Zespół The Shy Birds powstał w 2013 roku. Jak to się wszystko zaczęło i skąd nazwa zespołu The Shy Birds?

Daniel Ondaro: Przeprowadziłem się do Berlina i tam zacząłem poszukiwania muzyków do zespołu. Najpierw spotkałem perkusistę, który z kolei poznał mnie z pierwszym kontrabasistą. Po roku współpracy do naszej grupy dołączył kolejny perkusista Krzysztof, a potem nowy kontrabasista Max. Krzysztof Mianowski jest stąd, z Warszawy. To głównie dzięki niemu trafiliśmy na ten festiwal. A nazwa powstała dzięki naszym fanom. Pytaliśmy publiczność na różnych koncertach o sugestie i ta nazwa najbardziej przypadła nam do gustu.

Mieszkacie teraz wszyscy w Belinie i stamtąd wyruszacie na koncerty?

Dokładnie, mieszkamy w Belinie, ale staramy się jak najczęściej wyjeżdżać w trasę po Niemczech i za granicę. Niedawno byliśmy w USA, gdzie spędziliśmy 2 miesiące w trasie, od Nowego Jorku po San Diego.

Mieliście też sporo występów w Europie.

Tak, jeździmy z koncertami po różnych zakątkach Niemiec, ale byliśmy też w Szwajcarii i na południu Europy.

Jak ludzie w Europie odbierają brazylijską muzykę?

To ciekawe pytanie. Jeśli na przykład chodzi o Niemcy, to Berlin jest zupełnie inny niż reszta kraju. Multikulturowy. Tam ludzie bardziej rozumieją te klimaty, wspólne śpiewanie, klaskanie, taniec w rytm muzyki. A jeszcze lepiej pod tym względem jest na południu Europy. Graliśmy koncerty w Atenach i Stambule i tam naprawdę ludzie czuli rytm i muzykę.

Za kilka godzin zagracie swój pierwszy koncert w Polsce w ramach Festiwalu Brazylijskiego. Czego się spodziewasz po festiwalowej publiczności?

Wiem, że festiwal ma bardzo pozytywną energię, jest wielkie podekscytowanie tym wydarzeniem, które również nam się udziela. Damy z siebie absolutnie wszystko i mamy nadzieję, że wszyscy będą się dobrze bawić. Mam bardzo dobre przeczucia.

My również! To będzie na pewno wspaniałe show. Powiedz, skąd wzięło się u Ciebie zainteresowanie muzyką brazylijską?

Wychowywałem się w USA, ale byłem zawsze otoczony przez latynoską muzykę. Mój ojciec jest Kubańczykiem, więc ta muzyka zawsze była gdzieś w tle. Podczas studiów w Colorado uczyłem się muzyki brazylijskiej od poznanych tam Brazylijczyków. Byłem też kilka razy Brazylii, żeby uczyć się portugalskiego i dalej zgłębiać muzykę. Jej styl naprawdę do mnie przemawia, stała się ważną częścią mojego życia.

Jakie regiony Brazylii odwiedziłeś w tej muzycznej podróży?

Za pierwszym razem pojechałem do Salvadoru.

Salvador, no i wszystko jasne!

(śmiech) Dokładnie. Naprawdę zakochałem się w tym mieście, to moje ulubione miejsce. Ale odwiedziłem też inne rejony Brazylii. Przejechałem samochodem trasę z Brasílii do São Paulo, przez stan Minas Gerais, odwiedziłem Belo Horizonte i Ouro Preto.

Malownicze miasteczko.

Zgadza się, jest niewiarygodnie piękne.

Co poza muzyką zachwyciło Cię w Brazylii?

Tancerki są niezłe… (śmiech)

To ma związek z muzyką!

Poza tym język. Uczyłem się portugalskiego zanim pojechałem do Brazylii oraz już w samej Brazylii. Zakochałem się w tym języku. Dla mnie to była kwestia zrozumienia o czym ludzie mówią, o czym śpiewają. Miałem więc motywację do nauki. No a gdy już się znalazłem w Brazylii, odkryłem takie rzeczy jak jedzenie, plaże i tak dalej.

Wracając do muzyki, kto jest Twoim ulubionym brazylijskim wykonawcą?

Ciężkie pytanie. Ostatnio sporo słucham Djavana, ale lubię też bossa novę i artystów z dawnych lat, 50-tych, 60-tych, Caetano Veloso, Gilberto Gila. Z przyjemnością słucham klasyki MPB. Muzyka The Shy Birds to mix różnych gatunków, czerpiemy z wielu obszarów i okresów, nie skupiamy się na jednym rodzaju.

Jakie są Wasze muzyczne plany na najbliższą przyszłość?

Wracamy do Berlina do pracy nad kolejnymi utworami. Będziemy też dawać koncerty w Europie, a pewnego dnia może wyruszymy w trasę po Brazylii.

Dziękuję za rozmowę.