Nazywana “Joanną D’Arc” brazylijskiej guerilli, Dilma Rousseff była jedną z przywódczyń ruchu oporu przeciwko dyktaturze wojskowej, a potem wspinała się po szczeblach politycznej kariery. Wspięła się na sam szczyt, po czym nastąpił bolesny upadek.

Towarzyszka

Dilma pochodzi z Belo Horizonte, stolicy stanu Minas Gerais, gdzie urodziła się w 1947 roku w rodzinie należącej do klasy średniej. Jej ojcem był emigrant z Bułgarii, a matką brazylijska nauczycielka. Dilma rozpoczęła naukę w liceum w 1964 roku, a więc w tym samym roku, kiedy w Brazylii rozpoczęły się rządy wojskowych, mające potrwać 20 lat.

Już w szkole średniej przyszła prezydent Brazylii poznała środowisko opozycjonistów i złapała bakcyla socjalizmu. Przystąpiła do organizacji COLINA, która miała na sztandarach walkę zbrojną z reżimem. Po połączeniu COLINy z innym rewolucyjnym ruchem, została jedną z liderek nowej organizacji o nazwie VAR-Palmares. Najbardziej spektakularną akcją była kradzież sejfu z zawartością ok. 2,5 mln dolarów, należącego do byłego gubernatora stanu São Paulo, Adhemara de Barrosa. Podobno Dilma nie brała udziału w samej akcji, ale na pewno ją planowała.

W 1970 roku trafiła na 2 lata do więzienia, była torturowana i przyznaje, że do dzisiaj odczuwa tego skutki. Była bita, rażona prądem, podwieszana na drążku zwanym pau-de-arara. Ale jak twierdzi, nie wydała żadnego ze swoich towarzyszy. Po wyjściu z więzienia zrezygnowała z działalności rewolucyjnej i zajęła się polityką oraz wychowaniem swojej jedynej córki Pauli.

Polityczka

Ciężkie więzienne doświadczenia sprawiły, że Dilma przez kilka lat nie zajmowała się w ogóle polityką, a już na pewno nie walką zbrojną z reżimem. Dochodziła do siebie w otoczeniu rodziny w Belo Horizonte, jednak jej mąż Carlos Araújo, którego poznała w guerilii, wciąż przebywał za kratami więzienia w Porto Alegre. Dilma z córką przeniosła się zatem do stanu Rio Grande do Sul, aby być bliżej męża.

Na początku lat 80-tych reżim miał się już ku końcowi (upadł ostatecznie w 1985) i Dilma znowu powróciła do polityki, tym razem pracując przy kampaniach wyborczych lewicowych kandydatów z Rio Grande do Sul. Pełniła tam funkcje sekretarza skarbu oraz sekretarza ds. energii. Dała się poznać jako ekspertka w dziedzinie energii i ekonomii, dlatego w pewnym momencie dostrzegł ją przyszły prezydent Lula. Dilma wstąpiła w szeregi Partii Pracujących (PT) dopiero w 2001 roku, a już 2 lata później została ministrem (ministrą?) energii w rządzie Luli.

We wspomnieniach jej ówczesnych współpracowników przeważa opinia, że była specjalistką w swojej dziedzinie, skupioną na szczegółach, ale bez tej charyzmy, jaką miał Lula. W tym duecie on był sercem, ona rozumem. Może dlatego tak dobrze im szła współpraca. Dilma była protegowaną Luli, przypisywał jej wiele pomysłów i zasług, które nie wiadomo do końca, czy były jej autorstwa – na przykład do pomysłu na doprowadzenie prądu do milionów brazylijskich gospodarstw (Luz Para Todos – Światło dla Wszystkich) przyznaje się jednocześnie co najmniej trzech autorów, w tym Dilma.

Jako minister energii zasiadała również w radzie nadzorczej Petrobrasu, ale wówczas nikt jeszcze nie słyszał o Lava Jato i nie można było przewidywać, że firma naftowa będzie kojarzona z tornadem, które wiele lat później zmiecie ją z politycznej sceny. Dilma była uparta i apodyktyczna, spierała się z dyrektorami Petrobrasu i innymi urzędnikami w rządzie Luli. Jej kłótnie z Mariną Silvą o środowisko naturalne (Marina to zadeklarowana ekolożka) doprowadziły do tego, że powołano specjalny zespół mediatorów, aby obydwie ministry mogły jakoś dalej współpracować.

Prezydentka

Dilma Rousseff nigdy nie ukrywała, że jej politycznym mentorem jest Lula. On również głosił swoje poparcie dla niej tak gorliwie, że musiał nawet zapłacić karę za propagandę wyborczą. Ale były to dobrze wydane pieniądze, bo Dilma była wybierana prezydentem Brazylii na dwie kadencje, w 2010 i 2014 roku. Prezydentem, a właściwie prezydentką, bo tak kazała na siebie mówić. Doprowadziło to do dysputy językoznawców, którzy ostatecznie orzekli, że obydwie formy – prezydent i prezydentka – są w portugalskim poprawne.

Pierwsza kadencja, zwłaszcza w porównaniu z drugą, była niemal sielanką. Wysokie poparcie społeczne, szybki rozwój gospodarczy, wielkie imprezy sportowe, których gospodarzem była Brazylia – to wszystko przysparzało Dilmie popularności. A potem w 2013 roku nastała fala wielkich strajków, które zaczęły się od podwyżki cen biletów komunikacji miejskiej. To była iskra, która podpaliła kraj. Brazylijczycy manifestowali już przeciwko wszystkiemu, łącznie z rozbuchanymi wydatkami na mundial i olimpiadę.

Dilma nie odzyskała poparcia, które straciła po tych wielkich protestach, a było coraz gorzej. Kryzys gospodarczy i polityczny, afera Petrobrasu, korupcja, rozłam w koalicji parlamentarnej. I wreszcie decyzja przewodniczącego Izby Deputowanych Eduarda Cunhii, żeby przyjąć wniosek o impeachment i rozpocząć cały proces, który doprowadził do odwołania prezydentki. Dzisiaj Cunha siedzi w więzieniu, a Dilma wróciła do Porto Alegre. Nie wyklucza, że wystartuje w wyborach do Kongresu w 2018 roku. Może jeszcze o niej usłyszymy.

Po więcej informacji zapraszam na świeżo rozbudowaną stronę na wikipedii.

Zdjęcie: Antonio Cruz, edited