Wyrok sądu apelacyjnego, skazujący Lulę na 12 lat za korupcję, mocno komplikuje jego plany kandydowania w wyborach prezydenckich w tym roku. Jednak sam Lula uważa, że jeszcze nie wszystko stracone.

3:0

Sąd drugiej instancji utrzymał w mocy orzeczenie sędziego Sérgio Moro z lipca 2017 roku i uznał, że Lula dopuścił się korupcji i prania brudnych pieniędzy. Sędzia Moro wyznaczył karę 9,5 roku więzienia, natomiast wczoraj trzej sędziowie stosunkiem głosów 3:0 podtrzymali wyrok, a karę zwiększyli do 12 lat i 1 miesiąca więzienia. Zanim jednak Lula trafi za kratki, może jeszcze odwołać się do sądu wyższej instancji, a na końcu do Sądu Najwyższego.

Głównym zarzutem przeciwko byłemu prezydentowi Brazylii jest przyjęcie od firmy OAS łapówki w postaci luksusowego apartamentu w nadmorskim kurorcie Guarujá w stanie São Paulo. Wartość apartamentu oraz remontu, jaki w nim przeprowadzono, szacuje się na 3,7 mln reali (prawie 4 mln pln). Sam Lula zaprzecza, że jest właścicielem mieszkania. Utrzymuje, że nic mu nie udowodniono i wciąż zamierza kandydować na prezydenta w wyborach w 2018 roku.

Kandydat

Wybory prezydenckie w Brazylii odbędą się 7 października, a kandydaci muszą się zarejestrować do 15 sierpnia i Lula ma zamiar to zrobić. Dopiero po tym, jak oficjalnie się zarejestruje, sąd wyborczy zdecyduje, czy jego nazwisko zostanie wpisane na listę kandydatów, spośród których będą wybierać Brazylijczycy. Szanse na pozytywny scenariusz gwałtownie stopnieją, jeśli do tego czasu Lula trafi do więzienia.

W sondażach przed wyborami Lula zdecydowanie prowadzi z wynikiem 36%. Na dwukrotnie mniejsze poparcie (18%) może liczyć kandydat z drugiego miejsca, Jair Bolsonaro. Partia Pracujących (PT), z ramienia której Lula startuje, nie ma żadnego innego kandydata. Jeśli Lula nie zostanie dopuszczony do kandydowania, partia zapowiada, że będzie szukała sprawiedliwości na ulicy. W Brazylii zapowiada się gorąca wiosna.

Źródło: Reuters