Z plantacji trzciny cukrowej w Pernambuco, przez Lapę, słynącą z życia rioskiej bohemy, do Ameryki. Prawdziwa Carmen i fikcyjna Sofia mają ze sobą wiele wspólnego. Losy tej drugiej poznajemy w książce „Powietrze, którym oddychasz”.

„Jesteśmy z samby”

Sofia Salvador, zanim stała się słynną artystką, nazywała się Graça Pimentel i była córką plantatora trzciny cukrowej z interioru stanu Pernambuco. Ale nie od razu spotykamy ją na kartach książki, najpierw poznajemy Marię das Dores, córkę robotnicy – to ona jest narratorką tej powieści. Mała Graça i jej rodzina przeprowadzają się na plantację, a ponieważ dziewczynki są w tym samym wieku, Dores wkrótce staje się jej naturalną towarzyszką zabaw.

Życie kobiety na plantacji przebiega wedle woli męża lub ojca. Jako nastolatka, Graça ma wyjść za mąż – tak postanowił papai. Ale ona wie, że jest stworzona do czegoś innego. Do śpiewania. Razem z Dores uciekają do Rio de Janeiro, a tam trafiają do dzielnicy Lapa. I tu losy Graçy zaczynają coraz bardziej zlewać się z życiorysem prawdziwej postaci, Carmen Mirandy. Carmen pracowała w sklepie z kapeluszami – Graça uczy się śpiewu od właścicielki salonu kapeluszy, byłej śpiewaczki. Powoli pnie się po szczeblach kariery, z Dores jako przyjaciółką u boku. 

Graça, podobnie jak Carmen Miranda staje się znaną sambistką. Występuje na scenach Rio, potem stopniowo zyskuje sławę w Brazylii i za granicą. W przededniu drugiej wojny światowej wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych, gdzie zostaje okrzyknięta brazylijską seksbombą. Nie ma wprawdzie upodobania do owocowych kapeluszy i turbanów, tak jak Carmen, ale również stylizuje się na baianę i przyjmuje nazwisko Salvador, od stolicy stanu Bahia, którą jest oczarowana. 

„Bez żalu, bez euforii”

Czytając książkę „Powietrze, którym oddychasz” pochodzącej z Pernambuco autorki Frances de Pontes Peebles, miałam wrażenie, że zanurzam się w dekadenckiej atmosferze przedwojennego Rio de Janeiro, szczególnie Lapy, gdzie toczy się akcja powieści. Są to czasy, gdy rodzi się samba. Powstaje wiele zespołów, które ją grają. Młodzi ludzie aspirują do roli gwiazd, ale rzecz jasna dla większości ten status pozostaje w sferze marzeń. A nawet jeśli spełnia się muzyczny sen, to los może się okazać tragiczny, tak jak dla Carmen oraz Sofii.

Wcześniej czytałam inną powieść tej autorki zatytułowaną „Szwaczka”. Tam z kolei autorka opisywała świat cangaceiros, romantycznych bandytów z północnego wschodu, których najsłynniejszym przedstawicielem był Lampião. Obydwie powieści dobrze się czyta, choć nie należą do nurtu przesadnie ambitnej literatury. Dla mnie mają jeszcze tę zaletę, że są to grube książki: ponad 500 stron. Jeśli poszukujecie sympatycznych czasoumilaczy z akcją w Brazylii, to polecam. 

Tytuły akapitów są tytułami rozdziałów książki „Powietrze, którym oddychasz”.