Kiedy leci się nad São Paulo, mijają długie minuty, a za oknem nic się nie zmienia – wciąż budynki, jak okiem sięgnąć. Największa metropolia Ameryki Południowej dzisiaj obchodzi rocznicę swojego powstania: 25 stycznia 1554 roku.

Księża i awanturnicy

W pierwszej połowie XVI wieku Portugalczycy zakładali osady na wybrzeżu dzisiejszego stanu São Paulo. W 1532 roku założono São Vicente, które jest uważane za pierwszą osadę w Brazylii. Wybrzeże od interioru dzieli łańcuch górski Serra do Mar i nie od razu udało się go pokonać. Dopiero w 1553 roku jezuici przedarli się przez góry, szukając dogodnego miejsca, gdzie mogliby katechizować tutejszych Indian. Znaleźli je na płaskowyżu Piratininga. Uznali to miejsce za przyjazne, a klimat przypominał im Hiszpanię.  25 stycznia 1554 roku jezuici odprawili tu pierwszą mszę i ten dzień jest uznawany za datę powstania miasta – wówczas zaledwie osady, która prawa miejskie uzyskała dopiero w 1711 roku.

Podczas gdy w pierwszych latach kolonizacji, zainteresowanie Portugalczyków skupiało się głównie na wybrzeżu, to w kolejnych latach zaczęto coraz śmielej zapuszczać się w głąb kraju. Pionierami w tej dziedzinie, poza misjonarzami, byli bandeirantes, których chcielibyśmy sobie wyobrażać jako romantycznych i odważnych odkrywców, a często byli po prostu okrutnikami, którzy bez żadnych skrupułów polowali na zbiegłych niewolników oraz Indian. Wiele wypraw (bandeiras) wyruszyło właśnie z São Paulo, docierając w odległe zakątki Brazylii i zagarniając dla Portugalii większe terytorium niż przyznano w Tordesilhas (traktat dzielił Amerykę na część hiszpańską i portugalską). Bandeirantes z São Paulo przysłużyli się portugalskiej koronie także w inny sposób: podczas swych wojaży odkrywali złoża złota i srebra, a Portugalia hojnie ich wynagradzała za dostarczanie nowych źródeł bogactwa. Motywacji zatem bandeirantes nie brakowało.

Pomnik Bandeirantes w São Paulo

Jej wysokość kawa

Chociaż São Paulo nigdy nie było stolicą Brazylii, to wraz z upływem czasu, odkryciami złóż cennych minerałów i rozwojem gospodarki, zyskiwało na znaczeniu. Prawdziwym motorem dla rozwoju São Paulo i całej Brazylii była kawa, w XIX wieku główny produkt eksportowy kraju. Kawę na początku próbowano uprawiać na północy, tam gdzie wcześniej uprawiano z wielkim sukcesem trzcinę cukrową. Jednak kawa potrzebowała innych warunków klimatycznych i te idealne znalazła dopiero na południu, w stanach Rio de Janeiro i São Paulo.

Dzięki kawie południowy wschód Brazylii zyskał na znaczeniu nie tylko gospodarczo, ale i politycznie. Kawowi oligarchowie zostawali ważnymi politykami, a nawet prezydentami Brazylii. Przez ponad 30 lat (aż do 1930 roku) urząd prezydenta obejmowali na zmianę kandydaci z São Paulo i Minas Gerais, co nazywało się polityką kawy z mlekiem: São Paulo przodowało w uprawie kawy, a Minas Gerais w hodowli bydła i sprzedaży mleka.

Kawa ściągnęła do miasta i całego stanu fale imigrantów, którzy marzyli o tym, aby i im dostało się chociaż trochę kawowego bogactwa. Brazylijski rząd specjalnie nie przeszkadzał przybyszom w osiedlaniu się i podejmowaniu pracy na plantacjach, zwłaszcza że właśnie znoszono niewolnictwo (1888 rok) i właściciele ziemscy potrzebowali rąk do pracy, nawet za opłatą. Takim sposobem São Paulo zyskało setki tysięcy nowych mieszkańców, głównie Włochów, Niemców i Greków, a niedługo po nich przybyli także Azjaci, w większości Japończycy. Dzięki nim São Paulo jest dzisiaj wielonarodowym, kosmopolitycznym miastem, zamieszkanym przez 12 milionów ludzi.

Nowoczesna metropolia

W Brazylii mówi się, że w Rio odpoczywamy, a w São Paulo ciężko pracujemy. Nie ma tu plaż, gdzie można oddać się słodkiemu lenistwu, a w godzinach szczytu korki ciągną się kilometrami. Jednak São Paulo nie chce już być tylko miastem korporacji, finansów i biznesu, gdzie nic ciekawego się nie dzieje. Oczywiście nie odda palmy pierwszeństwa i nie przestanie być lokomotywą brazylijskiej gospodarki, ale pojawia się coraz więcej propozycji dla turystów i ludzi kultury.

São Paulo jest gospodarzem takich imprez, jak największy w Ameryce Łacińskiej Tydzień Mody, Międzynarodowe Targi Książki, biennale architektury i sztuki, międzynarodowe festiwale muzyczne i filmowe. Dodajmy do tego 280 kin, 180 teatrów, 90 centrów kultury i 110 muzeów i już wiadomo, że raczej nie można się tu nudzić. Kto zgłodnieje podczas tego maratonu wrażeń, może coś przekąsić w jednej z ponad 12 tysięcy restauracji, serwujących dania z 52 kuchni całego świata. Imigrancka historia miasta daje o sobie znać także na talerzu.

Zdjęcie w nagłówku: Pixabay