Chcąc zrozumieć masakry w brazylijskich więzieniach, trzeba spędzić trochę czasu w amazońskim lesie, na granicy Brazylii z Peru i Kolumbią, skąd przemytnicy szmuglują kokainę na teren Brazylii. Te rejony nazywane są “podwórkiem Rodziny z Północy”.

Rodzina z Północy i sąsiedzi

Rodzina z Północy (Família do Norte – FDN) to grupa przestępcza, o której głośno zrobiło się 1 stycznia 2017 roku, gdy w więzieniu w Manaus zmasakrowała 56 więźniów z wrogiego gangu Primeiro Comando da Capital (PCC). W rejonie brazylijskiego miasta Tabatinga w stanie Amazonas, FDN z pomocą peruwiańskich i kolumbijskich karteli przemyca do Brazylii kokainę, na którą popyt w ostatnich latach znacznie wzrósł. W samym tylko Manaus, stolicy stanu, w latach 2011-2015 policja zanotowała wzrost ilości przechwyconych narkotyków o ponad tysiąc procent. A przecież większość przemytu nie trafia w ręce policji.

Pomysłowość karteli narkotykowych nie zna granic. Znajdowano już narkotyki w brzuchach ryb, w ładunkach niezliczonych łodzi, które pływają po amazońskich rzekach, a także wrzucone do wody i przymocowane do boi, aby przedryfowały na drugi brzeg, gdzie czekali odbiorcy. Gangi nie stronią też od bardziej tradycyjnych metod, jak na przykład przenoszenie towaru przez granicę przez tzw.”muły”. Za przemycenie przez granicę 80-kilogramowego ładunku można dostać R$ 2 tys. (ok. 2600 PLN), który w sprzedaży detalicznej jest wart wielokrotnie więcej.

Lądem, wodą i powietrzem

W głębi Amazonii, na granicy trzech państw, przemyt narkotyków kwitnie od dziesięcioleci. Pierwsze przypadki zanotowano w 1970 roku i proceder trwa do dzisiaj. W okolicach brazylijskiego miasta Tabatinga i kolumbijskiej Leticii rzeki tworzą poplątaną siatkę o łącznej długości 1632 km – to tutaj, w prawie niezamieszkanym regionie, kartele stworzyły sobie idealne warunki do przemytu narkotyków.

Z lotniska w Tabatindze odlatuje jeden samolot dziennie, do Manaus. Bagaże podróżnych nie są poddawane procedurze kontroli, jaką znamy z większości lotnisk. Brazylijska agencja ds. lotnictwa cywilnego (Anac) tłumaczy, że prześwietlanie bagaży jest obowiązkowe tylko dla lotów międzynarodowych. Zatem nie wiadomo, co podróżni przewożą w swoich torbach.

Kontroli nie ma też na lądowym przejściu granicznym pomiędzy Brazylią a Kolumbią. Niezliczone motocykle przekraczają granicę, wioząc pasażerów obładowanych torbami z nieznaną zawartością. Po drodze mijają tylko tabliczkę informującą o tym, że wjeżdżają na teren innego państwa i to wszystko. Sporadyczne kontrole przeprowadzane przez wojsko, nie są żadnym rozwiązaniem.

Peru od Brazylii oddziela rzeka Solimões, która dalej, w okolicach Manaus, łączy się z Rio Negro i płynie dalej jako jedna Amazonka. Tutaj, w rejonie Tabatingi, po rzece kursują setki małych łodzi i stateczków, których nikt nie sprawdza. “Wiele osób mieszka po jednej stronie granicy, a pracuje po drugiej. Albo przypływa na zakupy. Ruch jest ogromny, nie sposób kontrolować wszystkich tych ludzi” – tłumaczą wojskowi.

Policjanci i złodzieje

Nawet gdyby jednak wojsko chciało pilniej strzec granicy, to i tak brakuje środków. “My mamy motorówkę z silnikiem o mocy 200 KM, a przemytnicy 350 KM. Widać różnicę?” – pyta sfrustrowany funkcjonariusz Policji Federalnej, odpowiedzialnej za patrolowanie rzeki Solimões. Policyjne i wojskowe łodzie można porównać do jednostek rybaków i jest ich zaledwie 36. Służby liczyły na helikopter, żeby patrolować region z powietrza, ale do tej pory się nie doczekały.

Ministerstwo Sprawiedliwości zasłania się oficjalnymi komunikatami, z których można się dowiedzieć, że Policja Federalna przeprowadza w regionie średnio 40 operacji specjalnych rocznie i zatrzymuje ok. 300 podejrzanych. Dalej następują ogólniki w rodzaju “obsadzenie jednostek przygranicznych jest priorytetem”, jednak bez konkretnych informacji, kiedy to nastąpi ani ilu nowych funkcjonariuszy zasili szeregi amazońskiej policji. Wojsko w ogóle nie udziela żadnych komentarzy.

Źródło: BBC Brasil