Niedawno kupiłam bilety do Brazylii na luty 2017. Tym razem nie będzie wybrzeża, mój mąż jest niepocieszony. Ale będzie sto tysięcy innych atrakcji. Jak to wszystko ogarnąć? Oto moje metody na zaplanowanie podróży.

Wycieczka w excelu

Uwielbiam niespodzianki w podróży, ale tylko przyjemne. Mogę też poddać się zjawisku zwanemu flow, czyli zdać się na rytm podróży i pozwolić, żeby niosła mnie przygoda. Natomiast nie mam zamiaru znaleźć się w sytuacji, gdy zabraknie mi czasu na rzeczy i miejsca absolutnie obowiązkowe do zobaczenia albo że będę nerwowo szukać hotelu, stojąc z walizkami na ulicy. Takich niespodzianek nie przewiduję i od tego uchroni mnie rozpisanie całej wycieczki w excelu (w moim przypadku jest to konkretnie arkusz kalkulacyjny Google Docs, bo mogę go uzupełniać z każdego urządzenia).

Excel wkracza już na etapie szukania biletów lotniczych i hoteli. Spisuję sobie w tabelkach różne opcje połączeń, czas przesiadek i czy mi to pasuje. Porównuję ceny! Czasem wolę zapłacić 100-200 zł więcej, a nie wysiadywać godzinami na lotnisku albo darować sobie 3 przesiadki. Tak samo porównuję w excelu hotele – jak daleko od centrum, jakie udogodnienia, jakie opinie. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku – nie wpisuję wszystkich hoteli w danym mieście, najwyżej 5-7. Nie jestem maksymalistką, tylko optymalistką. Nie będę płakać, że być może gdzieś tam jest lepszy hotel, którego nie znalazłam.

SONY DSC

Kupiłam bilety z Europy do Brazylii, co dalej? Zakładam osobną zakładkę w excelu i rozpisuję całą wycieczkę dzień po dniu. Czyli w tym przypadku:

Dzień 1: wylot z Amsterdamu do Brasilii, przylot g. 17.45
Dzień 2: zwiedzanie Brasilii, wieczorem lot do Campo Grande, przylot 22.13, potem bus do Bonito o 23.30
Dzień 3 i 4: Bonito
Dzień 5: przejazd do Pantanalu
Dzień 6-9: Pantanal

I tak dalej aż do ostatniego dnia. W oddzielnych kolumnach wpisuję godziny lotów i przejazdów – to mi pozwoli planować wycieczki i zwiedzanie na miejscu. Jeśli wszystko się zgadza i plan mi pasuje, mogę kupować bilety na trasy wewnętrzne po Brazylii – w tym przypadku na trasie Brasilia – Campo Grande.

Excel jak Cyganka, prawdę ci powie. Mi powiedział na przykład, że nie będę miała czasu na północny Pantanal, musi zostać na następny raz. Transfery pomiędzy Campo Grande, Bonito a Pantanalem zabiorą długie godziny, nie wystarczy już czasu na przejazd ani lot do Cuiaby. Trochę gimnastyki będzie wymagało odwiedzenie Chapada dos Veadeiros, ale mam nadzieję, że damy radę.

Brasilia i Chapada dos Veadeiros

Ta część wycieczki stanowi najmniejsze wyzwanie organizacyjne. Przylatujemy do stolicy wieczorem, więc zanim przejdziemy odprawę, odbierzemy bagaże i dostaniemy się do hotelu, to zapewne padniemy na nos i tego dnia nie będzie już zwiedzania. Ewentualnie jakaś mała caipirinha z moim przyjacielem Paulo, który mieszka w Brasilii.

Następny dzień mam zaplanowany na zwiedzanie stolicy. Początkowo myślałam o 2-3 dniach, ale gdy sprawdziłam ile czasu zajmą nam przejazdy po mokradłach (o czym niżej), to musiałam zmodyfikować plany. Jeśli chodzi o zwiedzanie Brasilii, to nie ma nic do organizowania, samo się zwiedzi. Natomiast 230 km poza Brasilią znajduje się park narodowy Chapada dos Veadeiros, który strasznie mnie kusi i po powrocie z Pantanalu będziemy chcieli tam wyruszyć, chociaż na 2 dni. W tym celu wynajmiemy samochód – no chyba że Paulo z nami jedzie, to wtedy jego autem. Ewentualne wynajęcie samochodu ogarniemy na miejscu, można to zrobić przez internet. Rezerwacja pousady też na miejscu – z aplikacji Booking.com na telefon.

brasilia_collage

Pantanal

Pantanal będzie głównym punktem naszej lutowej wyprawy. Przylatujemy z Brasilii do Campo Grande i nie wiemy jeszcze, czy ruszamy od razu do Pantanalu czy najpierw do Bonito, a stamtąd na mokradła. Wszystko będzie zależało od wyniku korespondencji z agencjami i pousadami. Jeśli znajdziemy fajną ofertę agencji, która późnym wieczorem zapewni nam w miarę wygodny transport do Pantanalu, to możemy to wziąć, wyspać się w busie (serio w to wierzę?) i następnego dnia ruszać na spotkanie z krokodylami. Z Campo Grande trochę długo się tam jedzie, a powietrzna taksówka drogo wychodzi (ok. tysiąc reali).

Inna opcja to przenocowanie w Campo Grande, a rano o 10.00 bus do Pantanalu. Przyjeżdża na 20.00. Już rozumiecie, czemu zabraknie nam czasu na północny Pantanal? Odległości tutaj są spore i pożerają czas. W dodatku, to będzie pora deszczowa i mam nadzieję, że nigdzie nie utkniemy. Z tego też powodu najmniej bierzemy pod uwagę wypożyczenie samochodu, chociaż w porze suchej to na pewno byłaby opcja nr 1.

W Pantanalu jest tak, że miejscowe pousady sprzedają kilkudniowe pakiety pobytowe, z pełnym wyżywieniem (ale bez napojów!) i z wliczonymi wycieczkami. Można kupić taki pakiet bezpośrednio w pousadzie lub też przez agencję, która z nią współpracuje. Bliżej położone pousady oferują też jednodniowe pobyty, bez noclegu. Nas interesuje 3-4 dniowy pobyt na fazendzie w Pantanalu.

Pierwsze co robię, to przeszukuję brazylijskie forum mochileiros.com i tripadvisora. Lepsze jest mochileiros, bo wszystko wypisane w punktach w wątkach zbiorczych, ale na tripadvisorze ludzie też polecają pousady w których byli i agencje, które ich tam zawiozły. Te pousady, które mi się spodobają, wpisuję do excela, a następnie odwiedzam ich strony internetowe. Rzadko kiedy jest cennik, trzeba napisać maila, wówczas dostajemy go w załączniku. Ceny wpisuję wiecie gdzie i porównuję – ile kosztuje i co jest wliczone, ile kosztuje transport. W ostatniej kolumnie cena razem za wszystko. Liczy się też kontakt z pousadą czy agencją – czy szybko odpisują, czy wydają się być zainteresowani pozyskaniem klienta itp. Tyle ich jest, że można sobie poprzebierać.

Wszystkie pousady oferują mniej więcej podobne wycieczki: jazda konna, wyprawy z przewodnikiem po okolicy, rejsy łódką (luty to pora deszczowa, będzie gdzie pływać!), nocne safari wraz z wypatrywaniem krokodyli, łowienie piranii, przejażdżki terenówką, polowanie z aparatem na dzikie zwierzęta – jaguary, kapibary i inne. Dziennie są zaplanowane co najmniej 2 wycieczki do wyboru.

Najtaniej znalazłam pakiet 4 dniowy dla 1 osoby w Pousadzie Santa Clara (polecana na forach): R$ 960 (w cenie 3 posiłki dziennie i wycieczki). Dodatkowo transport za R$ 90 z Campo Grande. To już macie wyobrażenie na temat słonych cen w Pantanalu.

pantanal_collage

Bonito

Bonito nie leży jeszcze na terenie Pantanalu, ale u jego wrót, jak się czasem reklamuje. Wszyscy moi znajomi, którzy tam byli, przekonywali, że koniecznie muszę tam pojechać. To jedziemy. Nastawiamy się na snorkling z rybkami, pławienie się w rzeczkach, strumykach i wodospadach, zwiedzanie jaskiń. Dla chętnych sporty bardziej ekstremalne, to się zobaczy na miejscu. W każdym razie rozważam zakup kamerki GoPro, żeby mieć ładne zdjęcia spod powierzchni wody – gdybym nie kupiła, to będzie można wypożyczyć na miejscu.

Logistyka związana z Bonito pochłania mi trochę czasu. Pierwszą zagadkę już znacie: czy z Campo Grande jechać prosto tutaj, czy najpierw do Pantanalu. Nie mam jeszcze odpowiedzi. Natomiast po dotarciu do Bonito, otwiera się wiele różnych opcji i każda z nich wymaga zaplanowania. Nie mówię o rezerwacji pousady, bo to banał. Chodzi o to, że wszystkie warte odwiedzenia miejsca w Bonito, znajdują się… poza Bonito. Przeważnie kilkanaście, kilkadziesiąt kilometrów. Wstęp płatny, ale cena nie zawiera transportu.

Zadanie 1: w kilka dni, kiedy tam będziemy, zaplanować sensownie wycieczki, żeby zobaczyć miejsca obowiązkowe do zobaczenia, a jednocześnie upchnąć ich jak najwięcej w czasie, który mamy. Zadanie 2: obmyślić transfer, a opcje są takie – zapłacić dodatkowo agencji, wynająć taksówkę albo samochód. Najpierw to policzę, potem zdecyduję.

bonito_collage

Inne sprawy organizacyjne

Poza zaplanowaniem samej trasy, wycieczek i transferów, pozostają jeszcze inne rzeczy, które trzeba ogarnąć. Najważniejsze: szczepionki. Chcemy się zaszczepić na żółtą febrę, na inne choroby nie trzeba. Zresztą na zikę i dengę nie ma szczepionki, za to czeka nas wyprawa do apteki po jakiś solidny środek na komary.

Jedziemy w porze deszczowej, co mnie trochę przeraża, bo już przeżyliśmy porę deszczową w Pernambuco i to nie było przyjemne. No ale jak chce się zobaczyć te zalane wodą równiny, to luty będzie ok. Mam nadzieję, że opady zrobią sobie przerwę. Co nie zmienia faktu, że zakupimy porządne płaszcze przeciwdeszczowe. Mamy tak napięty program zwiedzania, że nie możemy sobie pozwolić na przesiadywanie w hotelowym barze w oczekiwaniu aż przestanie padać.

Uwielbiam to wszystko planować, rozpisywać, podliczać, a przy tym wyobrażać sobie każdy dzień podróży, co będziemy robić, co uda nam się zobaczyć i jakie fantastyczne wspomnienia przywieziemy. A atrakcje, jakie mamy w planach zwiedzić, opiszę już w następnym artykule 🙂

onca