Czemu brazylijscy chłopcy chcą zostać piłkarzami? Żeby być jak Neymar i zarabiać jak on. Mają na to 0,8% szans. Właśnie taki procent piłkarzy zarabia godziwe pieniądze. Reszta karmi się złudzeniami.

Mniej niż zbieracz puszek

Neymar to najbardziej znany i uwielbiany brazylijski piłkarz ostatnich lat. Na co dzień bryluje w Barcelonie, a o jego znaczeniu dla reprezentacji Brazylii niech świadczy mecz z Niemcami na MŚ w 2104 roku, który Brazylia bez kontuzjowanego Neymara makabrycznie przegrała. 24-letni napastnik zarabia miesięcznie 900 tys. euro na boisku, a drugie tyle na kontraktach reklamowych. Młodzi chłopcy, biegający za piłką na Copacabanie czy na ulicach faveli marzą, żeby być drugim Neymarem i zarabiać podobnie. Niestety, mają na to niewielkie szanse.

Większość brazylijskich piłkarzy zarabia mniej niż robotnicy drogowi, zbieracze puszek czy kelnerzy. Mowa o profesjonalnych zawodnikach, zarejestrowanych w Brazylijskiej Konfederacji Piłkarskiej (CBF). Na ponad 28 tys. figurujących w tej organizacji piłkarzy, 23 tys. (82%) dostaje nie więcej niż R$ 1 tys. (ok. 1 tys. PLN) miesięcznie.

Więcej niż dyrektor w banku

W rejestrach CBF widnieje zaledwie 226 piłkarzy (1%), których miesięczne zarobki przekraczają R$ 50 tys., czyli więcej niż dostaje w Brazylii dyrektor produktów bankowych (R$ 30 tys.). Są to zawodnicy najlepszych klubów, których mecze transmituje telewizja i na ich podstawie kibice wyrabiają sobie opinię o życiu przeciętnego piłkarza, co zupełnie nie jest zgodne z prawdą.

Takie dysproporcje w zarobkach zawodników nie występują tylko w Brazylii. Podobnie dzieje się w Europie, na przykład w Wielkiej Brytanii. Czołowi gracze Premier League mogą liczyć na 96 tys. funtów miesięcznie, a zawodnicy z czwartej ligi na zaledwie 3,3% tego, co zarabiają ich lepiej uposażeni koledzy (3,2 tys. funtów). Przyczyny w obydwu krajach są te same: kluby z wyższej ligi mają więcej pieniędzy na stadiony i potrafią wykreować z meczy show, które przyciąga telewizję i sponsorów. Biedniejsze kluby są pozbawione tych możliwości.

Bezrobotny jak piłkarz

Poza słabymi zarobkami, jest jeszcze jedna ciemna strona brazylijskiego futbolu: bezrobocie. I znowu sięgamy do danych CBF: na 28 tys. zawodowych graczy, którzy mieli podpisane kontrakty w 2015 roku, zaledwie 11,5 tys. posiadało aktywne kontrakty w styczniu 2016 r. To znaczy, że po zakończeniu sezonu prawie 60% piłkarzy trafiło na bezrobocie. Dla przypomnienia: bezrobocie w całej Brazylii wynosi 9%.

Kalendarz rozgrywek nie sprzyja ciągłości zatrudnienia zawodników. Większość klubów podpisuje kontrakty w grudniu, mecze trwają od stycznia do kwietnia – zgodnie z harmonogramem mistrzostw stanowych. Potem pracy już nie ma. A jak nie ma pracy, to i nie ma wypłaty. Zawodnicy opuszczają stadiony i szukają innego zajęcia, żeby wyżywić rodziny. Może znajdą je jako zbieracze puszek albo kelnerzy?

Źródło: Revista Época