Teorie, że brazylijscy niewolnicy żyli jak u Pana Boga za piecem należy włożyć między bajki. Traktowano ich okrutnie, a oni nie znosili pokornie swojego losu, Buntowali się na różne sposoby, ze zbrojnymi powstaniami włącznie. Jedno z najważniejszych wybuchło w Bahia.

Styczniowa noc w Salvadorze

W Salvadorze była noc 24 stycznia 1835 roku. W jednym z budynków mieszkalnych przy Ladeira da Praça zebrała się grupa spiskowców: niewolników oraz wyzwoleńców wyznania muzułmańskiego (malês). Data została wybrana nieprzypadkowo: 25 stycznia w miasteczku Bonfim pod Salvadorem miała się odbyć uroczystość Naszej Pani Przewodniczki i spiskowcy liczyli, że miasto opustoszeje i będą mogli swobodnie działać. Ich celem było uwolnienie z więzienia swojego lidera, Pacífico Licutana, a następnie wyzwolenie wszystkich niewolników wyznania islamskiego, konfiskata majątków białych, a docelowo wprowadzenie islamu w Brazylii.

Nie udało się zrealizować żadnego z punktów ich ambitnego planu. Plotki o planowanym powstaniu dotarły do władz jeszcze zanim rebelia na dobre wybuchła. Policja otoczyła budynek, gdzie ukrywali się spiskowcy. Niewolnicy nawiązali walkę, a ostateczna bitwa rozegrała się w dzielnicy Água de Meninos, która dzisiaj leży nieco na północ od Pelourinho. Zginęło według różnych źródeł 50-70 spiskowców, a kilkuset trafiło do więzienia i poniosło surowe kary: od wychłostania po powieszenie. Na wszelki wypadek ukarano także podejrzewanych o udział w spisku, którzy w rzeczywistości w nim nie uczestniczyli. Zabroniono niewolnikom zbierania się w grupach większych niż cztery osoby. Wszyscy mieli też zostać przymusowo nawróceni na katolicyzm, czyli dominującą w Brazylii religię.

Niewolnicy na etacie i niewolnicy freelancerzy

Wokół tematu niewolnictwa w Brazylii narosło wiele mitów. Podstawowym i najbardziej szkodliwym z nich, propagowanym przez znanego socjologa Gilberto Freyre, autora dzieła „Casa grande e senzala” (Panowie i niewolnicy) jest to, że niewolnictwo w Brazylii było łaskawe dla samych zainteresowanych, a panowie byli łagodni i wyrozumiali. Dzisiaj nikt już w to nie wierzy ani nie propaguje.

Innym nieprawdziwym obrazem jest wyobrażenie, że niewolnicy byli zatrudniani tylko i wyłącznie na plantacjach trzciny cukrowej, bawełny i kawy. To prawda, że praca na plantacjach była pierwszym i podstawowym powodem sprowadzania czarnych Afrykanów, którzy zastąpili Indian – słabszych fizycznie i wziętych pod ochronę przez jezuickich misjonarzy. Jednak z biegiem czasu niewolnicy byli zatrudniani także w miastach i to nie tylko w domach swoich panów. Mogli trudnić się drobnym rzemiosłem i byli wówczas nazywani „negros de ganho” (zarabiający czarni albo czarni przynoszący zyski). Część zarobku oddawali wtedy panu, a resztę zachowywali dla siebie. Mogli z tego odłożyć na wykupienie sobie wolności (alforria). Buntownicy malês byli w dużej części właśnie takimi miejskimi rzemieślnikami.

Niewolnicy muzułmanie?

Oficjalną religią narzuconą pierwszym pokoleniom kolonistów i Brazylijczyków był katolicyzm. Misjonarze podróżowali ramię w ramię z odkrywcami i poszukiwaczami skarbów nowo odkrytej ziemi, ewangelizując podbite ludy rdzenne oraz dbając o coraz bardziej niesforne morale białych. Afrykańscy niewolnicy również dostawali propozycję nie do odrzucenia: musieli porzucić religie przodków, jakiekolwiek by one nie były i stać się przykładnymi katolikami. Dla niektórych z nich obrzęd chrztu, którego nie rozumieli, stał się rytuałem wejścia w stan zniewolenia. Wiemy o tym, że niewolnicy próbowali zakamuflować w jakiś sposób swoje wierzenia, oddając cześć swoim świętym pod postacią chrześcijańskich figur – tak narodził się synkretyzm religijny, obecny do dzisiaj, zwłaszcza na Północnym Wschodzie.

Na przełomie XVIII i XIX wieku większość niewolników do Bahia sprowadzano z terenów dzisiejszej Nigerii i Beninu, pochodzili oni z plemion joruba, jeje i hausa, które wyznawały islam. Joruba byli największą grupą bahijskich niewolników. Część Afrykanów była dobrze wykształcona, umiała czytać i pisać, niekiedy w przeciwieństwie do swoich panów. Spiskowcy z rewolty malês mogli być też u siebie w kraju wojownikami, toczącymi święte wojny – stąd ich niezgoda na niewolniczy los i chęć walki.

Dzisiaj w kulturze brazylijskiego Nordeste można odnaleźć wpływy malês oraz islamu. Chociażby w tańcu „dança do parafuso” (taniec śruby) inaczej zwanym „dança da assombração” (nawiedzony taniec) z interioru stanów Alagoas i Sergipe. Ten taniec pochodzi z tradycji malês – zgodnie z legendą, pod osłoną nocy przebierali się oni za duchy i tańczyli, aby przestraszyć podążających za nimi łowców zbiegłych niewolników (capitães do mato). Wpływy islamu są też obecne na przykład w języku portugalskim: słowo „mandinga” oznacza dzisiaj czary, a pochodzi od muzułmańskiego amuletu, przywiezionego przez Afrykanów do Brazylii. Cała mitologia jorubów, łącznie z bóstwami, przeniknęła do tradycji candomblé, a imię najwyższego boga Oxalá może pochodzić od zwrotu Inszallah, które oznacza wolę Bożą. Ciekawostka: odpowiednikiem Oxalá w chrześcijaństwie jest Jezus.

Zdjęcie: Pixabay