Drugi rok z rzędu karnawał w Brazylii się nie odbędzie. Przynajmniej nie w zwykłym terminie i nie w tradycyjny sposób. Władze miast Rio de Janeiro i São Paulo przesunęły uroczystości na kwiecień.

Karnawał w kwietniu

Ostatnie dni przed rozpoczęciem Wielkiego Postu to w Brazylii tradycyjny czas karnawału. Bloki uliczne (blocos) zajmują ulice i place miasta już od stycznia, a w ostatni weekend przed Popielcem na Sambodrom wychodzą szkoły samby, aby ubiegać się o miano najlepszej szkoły i awansować lub pozostać w elitarnym gronie. Jednak po raz kolejny epidemia koronawirusa pokrzyżowała plany organizatorów, tancerzy i turystów. 

Na początku stycznia wydawało się jeszcze, że parada na Sambodromie się odbędzie, a odwołane zostaną jedynie bloki karnawałowe. Bloki to esencja brazylijskiego karnawału – miliony ludzi bawią się w ramach kilkuset blocos, a zabawa trwa wiele tygodni przed końcem karnawału. Jednak pod koniec zeszłego tygodnia władze miast Rio de Janeiro i São Paulo w porozumieniu ze szkołami samby zdecydowały o przesunięciu parad z lutego na kwiecień.

Koronawirus miesza szyki

Powodem tej decyzji jest oczywiście pandemia COVID-19, która przez ostatnie dwa lata ciężko dotknęła Brazylię. Kraj utrzymywał się we wszystkich niechlubnych czołówkach epidemii – pod względem liczby zachorowań i zgonów. W ostatnich tygodniach zachorowania znów poszybowały w górę, co jest spowodowane wariantem omikron.

We wtorek 24 stycznia zanotowano ponad 90 tys. zakażeń (w poprzednim tygodniu notowano nawet 200 tys. zakażeń dziennie), a 267 osób zmarło. Dla porównania, na początku stycznia liczba nowych przypadków nie przekraczała 20 tys.

W pełni zaszczepionych jest 70% Brazylijczyków (149 mln osób). Brazylijczycy deklarują bardzo wysokie zaufanie do szczepionki – pod koniec zeszłego roku ok. 90% ankietowanych odpowiedziało, że ma zamiar się zaszczepić. Najwyższy poziom wyszczepienia jest w São Paulo – podaje się, że jest to 101%, a to dlatego, że wiele osób spoza miasta przyjeżdża tu specjalnie po to, żeby przyjąć szczepionkę.

Źródła: CNN, Forbes