W brazylijskiej polityce jak w dobrym thrillerze – co tydzień nowe trzęsienie ziemi. Odwołano prezydent Dilmę, odwołano przewodniczącego Kongresu Cunhę, a teraz ex-prezydent Lula jest bliski tego, aby trafić za kratki.

Brazylia podzielona

Kto sądzi, że tylko polskie społeczeństwo jest głęboko i nieodwracalnie podzielone – niech spojrzy na Brazylię. Pomiędzy zwolennikami a przeciwnikami Partii Pracujących (PT) zieje przepaść. Dla jednych Luis Inácio Lula da Silva to bohater, który wydźwignął z biedy miliony ludzi, a dla innych to łapówkarz. Jedni uważają odwołaną prezydent Dilmę Rousseff za poszkodowaną przez spiskujące elity, inni mają ją za cyniczną manipulatorkę, która tylko udawała, że nie widzi grzechów własnej partii i która doprowadziła Brazylię na skraj przepaści.

Jedynym, który nie budzi dwuznacznych emocji jest obecny prezydent Michel Temer – wszyscy są zgodni, że go nie lubią. Cieszy się minimalnym poparciem społecznym, ludzie wychodzą na ulice, protestując przeciwko objęciu przez niego władzy, wygwizdują go gdziekolwiek się pojawi. Dodatkowo, niechęć do brazylijskiego przywódcy i sposobu w jaki doszedł do władzy, zamanifestowali publicznie przedstawiciele sześciu krajów Ameryki Łacińskiej (Kuba, Wenezuela, Boliwia, Nikaragua, Ekwador i Kostaryka) – demonstracyjnie opuszczając zgromadzenie ONZ, gdy Temer zabrał głos.

Dyrygent Lula

Zatrzymajmy się na chwilę przy Luli, bo właśnie został podwójnym oskarżonym (pierwszy akt oskarżenia z lipca dotyczył utrudniania śledztwa w operacji antykorupcyjnej Lava Jato). Sędzia-celebryta Sérgio Moro zatwierdził wniosek Prokuratora Generalnego o postawienie Luli w stan oskarżenia w związku z łapówkami, jakie rzekomo miał przyjmować od Petrobrasu i spółek z nim powiązanych, w sumie ok. 3,7 mln reali. Już od dawna mówiło się, że jedną z tych łapówek było luksusowe mieszkanie Luli na osiedlu Guarujá na wybrzeżu stanu São Paulo. Lula wypiera się własności tego apartamentu, chociaż rzeczywiście tam mieszka. Poza mieszkaniem, zastrzeżenia prokuratorów budzi umowa o depozyt rzeczy należących do Luli w latach 2001 – 2016, na kwotę 1,7 mln reali.

Poza osobistymi korzyściami, Lula miał też wykorzystywać pieniądze z łapówek do finansowania swojej partii, czym pomógł  jej utrzymać się przy władzy przez długi czas (od 2002 roku). Co ciekawe, pieniędzmi z łapówek od Petrobrasu, zdaniem prokuratorów, były też zasilane partie sojusznicze, na przykład PMDB Temera. “Lula był dyrygentem w tej łapówkarskiej orkiestrze” – twierdzi prokuratura.

Koniec ery Luli?

Za przestępstwa, o które został oskarżony były prezydent, grozi mu w sumie kilkadziesiąt lat więzienia (10 lat za pranie brudnych pieniędzy i łącznie 48 lat za łapówki). Jeśli zostanie skazany, nie będzie mógł też wystartować w kolejnych wyborach prezydenckich w 2018 roku, co miał w planach. Zdaniem jego zwolenników, o to właśnie chodzi w całej tej nagonce na niego. Spisek, który doprowadził do impeachmentu Dilmy, teraz wziął na cel popularnego Lulę (sondaże dają mu wygraną w wyborach). “Scena jest już gotowa na najbardziej upolityczniony proces w nowoczesnej historii Brazylii” – pisze The Guardian.

Lula odchodził ze stanowiska prezydenta z 83% poparciem. Powszechnie uważano, że dzięki jego polityce, kilkadziesiąt milionów Brazylijczyków wyszło ze skrajnej biedy i dołączyło do klasy średniej. Wyrok skazujący będzie oznaczał strącenie z piedestału postaci niemal mitycznej. A dla jego partii (PT) będzie to zapewne oznaczało odejście w polityczny niebyt.

Więcej o wcześniejszych kłopotach Luli tutaj.

O sędzi Sérgio Moro tutaj.