Zamknięte szkoły i sklepy, autobusy nie kursują, ludzie siedzą w domach, a pustymi ulicami przemykają się szabrownicy – tak wygląda od soboty Vitória, stolica stanu Espírito Santo. Miasto, gdzie nie ma policji.

Gdzie jest policja

Nawet jeśli policja nie ma w Brazylii idealnej opinii, to lepiej jednak, żeby była. Co jeśli jej nie ma, przekonali się na własnej skórze mieszkańcy Vitórii i okolicznych miejscowości. Policjanci (Polícia Militar – PM) zażądali podwyżek pensji, dodatkowych świadczeń i polepszenia warunków pracy. Ponieważ sami nie mogą protestować – zabrania im tego prawo – w ich imieniu strajkują ich bliscy. Rodziny policjantów zablokowały wszystkie posterunki w mieście w taki sposób, że nie mogą wyjechać radiowozy. Nie ma radiowozów, nie ma patroli.

W mieście zapanowało bezprawie. Nikt nie pilnuje porządku, więc złodzieje i inni przestępcy wyruszyli na żer. Włamują się do zamkniętych i opuszczonych sklepów, napadają przechodniów, kradną lub podpalają samochody. Przerażeni mieszkańcy siedzą w domach i tylko nasłuchują rozlegających się w mieście odgłosów wystrzałów. Banki i szkoły są zamknięte, nie jeździ komunikacja miejska. Wszędzie walają się śmieci, bo oczyszczanie miasta również nie działa.

Od soboty odnotowano w mieście 75 zabójstw (przez cały styczeń tylko 4), 200 napadów i kradzieży samochodów. Handel swoje straty wycenia na 4,5 mln reali.

Wsparcie wojska

W poniedziałek do Vitórii przyjechało 1,2 tys. żołnierzy. Zostali entuzjastycznie przywitani przez mieszkańców, którzy przez kilka dni pozostawali bez jakiejkolwiek ochrony. Żołnierze zaczęli patrolować ulice i dworce autobusowe, dlatego we wtorek na ulice wyjechały miejskie autobusy. Było jednak na tyle niebezpiecznie, że dzisiaj nie będą już kursowały. Władze poinformowały, że na ulice wyjdą piesze patrole policji militarnej, jednak związki zawodowe policjantów tego nie potwierdzają.

Niektóre sklepy zostały otwarte już we wtorek, ale stacje benzynowe zostaną zamknięte do momentu unormowania się sytuacji – taka jest rekomendacja, choć właściciele mogą zdecydować inaczej. Część banków jest otwarta, ale nie wszystkie. Szkoły również nie funkcjonują jeszcze normalnie. Za to posterunki policji przeżywają prawdziwe oblężenie – zwłaszcza ze strony kierowców, którym skradziono auta. Muszą czekać nawet cały dzień, żeby zgłosić szkodę.

Będzie gorzej?

Strajk rodzin policjantów został uznany za nielegalny i władze odmawiają jakichkolwiek negocjacji, dopóki protest trwa, a sytuacja w mieście znacząco odbiega od normy. Zapowiadają też nakładanie nawet 100 tys. reali kary na organizacje uczestniczące w strajku, chociaż rodziny twierdzą, że nikt ich nie organizował i że zebrali się sami na Facebooku.

Pytałam moich znajomych Brazylijczyków, jakim cudem nikt nie usunie tych niewielkich grupek protestujących sprzed bram posterunków, żeby policjanci mogli wyjechać na ulice. Usłyszałam, że technicznie policja mogłaby ich usunąć w 5 minut, ale nie chce. Przecież to są ich bliscy, protestują w ich sprawie. A nawet jeśli zostaną wezwane posiłki z innego miasta, to też nic nie zrobią, bo się solidaryzują z policjantami z Vitórii i ich rodzinami.

Na domiar złego, w czwartek zbiera się związek zawodowy innej grupy policjantów, Polícia Civil, który ma zadecydować o tym, czy przyłączy się do strajku. Już teraz policjanci cywilni nie wychodzą strzec ulic, żeby nie narażać się na niebezpieczeństwo – patrolowanie ulic to zadanie policji militarnej, która przecież nie może wyjechać z zablokowanych posterunków. 1200 żołnierzy może nie wystarczyć, żeby zapewnić bezpieczeństwo w mieście, mieszkańców Vitórii czekają ciężkie dni.

Źródło: G1 Globo