W niedzielę na ulice brazylijskich miast wyszło prawie milion protestujących przeciwko prezydent Dilmie Rousseff i jej Partii Pracujących (PT). To już kolejny taki protest w tym roku.

Zamiast opalania

W Rio, pomimo zimy, było wczoraj ponad 30 stopni i plaże jak zwykle wypełniły się ludźmi. Jedyna różnica była taka, że nie przyszli się opalać i kąpać w oceanie, ale wyrazić swoje niezadowolenie z rządów Dilmy i partii, z której się wywodzi. Podobnie było w ponad 200 innych brazylijskich miastach. Demonstracje odbyły się w całym kraju, we wszystkich stanach, a policja szacuje liczbę manifestantów na 879 tysięcy ludzi.

Najwięcej protestujących wyszło na ulice São Paulo. Z braku plaży, 350 tys. osób zgromadziło się na najbardziej reprezentacyjnej ulicy miasta, Avenida Paulista. Poza sprzeciwem wobec partii rządzącej, wyrażali też swoje poparcie dla śledztwa antykorupcyjnego przeciwko koncernowu Petrobras. Bohaterem ulicy został sędzia prowadzący śledztwo, Sérgio Moro. Pojawiły się nawet napisy solidarności z nim, o treści “Je suis Moro” (Jestem Moro).

“O taką Brazylię walczyłem”

Manifestanci nie oszczędzili nawet byłego prezydenta Luli, któremu dostało się za bliskie polityczne związki z Dilmą. On także należy do partii PT. W Brasílii spalono kukłę z jego podobizną, a inną wsadzono do symbolicznej celi, razem z kukłą Dilmy i innych polityków. W odpowiedzi, instytut założony przez Lulę, wystosował pismo, w którym polityk pisze, że w czasach dyktatury siedział w więzieniu właśnie za to, że bronił wolności słowa i zgromadzeń. Jedyne przewinienie, do jakiego przyznał się ex-prezydent to “poprawa warunków życia milionów Brazylijczyków”.

Władze oficjalnie wypowiedziały się, że manifestacje są wyrazem demokracji i nie widzą w nich nic złego. Nie są także zaskoczone ilością protestujących Brazylijczyków, którzy wyszli na ulice. Według sondaży, 66% Brazylijczyków popiera pomysł, aby Dilma ustąpiła z urzędu. Tymczasem brytyjski dziennik “Financial Times” jest zdania, że prezydent powinna pozostać na swoim stanowisku, bo żaden z ewentualnych następców nie poradziłby sobie lepiej z obecnym kryzysem. Poza tym, w obecnym kongresie procedura impeachementu nie zyskałaby wystarczającego poparcia.

Źródło: O Globo