Amerykańscy pływacy wybrali się na miasto, aby świętować zdobycie złotego medalu. W Lagoa zostali napadnięci i okradzeni. Brzmi jak Rio? Ale ta historia wydarzyła się tylko i wyłącznie w wyobraźni sportowców.

Wersja “poszkodowanych” sportowców

W niedzielę nad ranem czterech amerykańskich sportowców, w tym złoty medalista olimpijski w sztafecie 4×200 metrów Ryan Lochte oraz James Feigen, Gunnar Bentz i Jack Conger wracało z imprezy w Casa da França w dzielnicy Lagoa Rodrigo de Freitas. Uzbrojeni bandyci zatrzymali taksówkę, którą podróżowali pływacy i grożąc im bronią, zażądali pieniędzy. “Przestępcy byli przebrani za policjantów” – opowiada Ryan Lochte w wywiadzie dla sieci NBC. – “Wyciągnęli broń i kazali nam położyć się na ziemi. Powiedziałem, że się nie położę, bo nie zrobiłem nic złego. Wtedy ten facet przyłożył mi pistolet do głowy, a ja podniosłem ręce do góry i krzyknąłem ‘tylko spokojnie’. Zabrał nasze pieniądze i mój portfel, zostawił komórki”.

W kolejnych wywiadach sportowcy zmodyfikowali nieco wersję wydarzeń i przekonywali, że napad miał miejsce na stacji benzynowej, na której się zatrzymali. W tej opowieści również pojawiają się bandyci z bronią, przystawiający “ofiarom” pistolet do głowy i żądający pieniędzy. Pływacy nie zgłosili incydentu Amerykańskiemu Komitetowi Olimpijskiemu, ponieważ “chcieli uniknąć kłopotów”. Jednak niezupełnie osiągnęli swój cel, o czym niżej.

Historia wyszła na jaw dzięki temu, że matka Lochte’a opowiedziała ją amerykańskiemu dziennikowi USA Today i australijskiej sieci Fox Sports Australia. Pozostali sportowcy nie nagłaśniali sprawy.

Jak było naprawdę

Niespójne wersje sportowców, zeznania świadków, a także obrazy z monitoringu malują zupełnie inny obraz zdarzeń z niedzielnej nocy. Zdaniem policji było tak: pływacy wracali taksówką z imprezy w Lagoa i zatrzymali się na stacji benzynowej w odległości ok. 16 km od wioski olimpijskiej w Barra da Tijuca. Będąc pod wpływem alkoholu, zdemolowali łazienkę i chcieli odjechać, ale zatrzymała ich ochrona. Pracownicy stacji wezwali też policję. Jednak zanim patrol zjawił się na miejscu, sportowcy zapłacili za zniszczenia (ok. 160 reali za zbite lustro i inne uszkodzenia) i odjechali.

Policja ustaliła później, że uzbrojona ochrona stacji próbowała skłonić pijanych mężczyzn do słuchania poleceń w stylu: “usiądźcie na ziemi”, ale bez większych rezultatów. Szef rioskiej policji Fernando Veloso uważa, że ciężko całe to zdarzenie zakwalifikować za próbę napadu, nawet jeśli ochroniarze eksponowali broń.

Po tym, jak sprawa wyszła na jaw, brazylijska policja próbowała dotrzeć do wszystkich czterech sportowców i poprosić ich o złożenie wyjaśnień. Udało się odnaleźć tylko dwóch z nich: Jack Conger i Gunnar Bentz zostali w środę zatrzymali już w samolocie, który z lotniska Galeão w Rio miał odlecieć do Houston. Skonfiskowano im paszporty, co wzbudziło kontrowersje w ich ojczyźnie. Ryan Lochte zdążył wrócić do domu, zanim policja go znalazła, a czwarty pływak, James Feigen, przebywa gdzieś w Brazylii, ale do tej pory nie udało się go znaleźć. Na pewno nie ma go w wiosce olimpijskiej, którą opuścili już pływacy.

Tymczasem Conger i Bentz otrzymali z powrotem swoje paszporty i po przesłuchaniu będą mogli wrócić do domu. Jednak śledztwo nie jest zakończone, a za składanie doniesienia o fałszywym przestępstwie wszystkim czterem pływakom grozi kara od 1 do 6 miesięcy pozbawienia wolności lub grzywna. Trudno ich sobie wyobrazić w więzieniu, więc zapewne skończy się na tym drugim.

Wkurzeni Brazylijczycy

Kara orzeczona przez sąd nie będzie zapewne wystarczająca w oczach brazylijskiej opinii publicznej, którą ta historia mocno zirytowała, delikatnie rzecz ujmując. Na Facebooku, Twitterze i w komentarzach pod artykułami prasowymi przeważają opinie, że Amerykanie powinni przeprosić cały naród brazylijski, ze szczególnym uwzględnieniem mieszkańców Rio, za swoje bezczelne kłamstwa. Rio de Janeiro i tak ma opinię niezbyt bezpiecznego miasta i prawdziwych napadów jest wystarczająco dużo – po co zatem wymyślać niestworzone historie, które nigdy nie miały miejsca?

Szef policji w Rio także uważa, że mieszkańcom miasta przeprosiny się należą. Innego zdania jest Komitet Olimpijski Rio 2016, który dyplomatycznie i wielkodusznie stwierdza, że “ci chłopcy próbowali tylko się rozerwać po stresujących występach. Wszyscy popełniamy błędy. Oni też popełnili błąd, ale życie toczy się dalej”. Amerykański Komitet Olimpijski honorowo przeprosił organizatorów i wszystkich Brazylijczyków za wyskoki swoich reprezentantów: “postępowanie sportowców jest nie do zaakceptowania i w żadnym razie nie odzwierciedla wartości amerykańskiej reprezentacji”. Komitet  zapowiada też wyciągnięcie konsekwencji wobec całej czwórki, z której przeważnie wymienia się z nazwiska tylko największą gwiazdę, Ryana Lochte’a, 12-krotnego medalistę olimpijskiego (nie tylko w Rio). Jego koledzy w prasowych wzmiankach występują zazwyczaj jako “pozostała trójka”.

Amerykańskie media początkowo dały wiarę sportowcom i przedstawiały Brazylię jako “dziki zachód”, ale w miarę jak fakty coraz bardziej zaprzeczały przedstawionej przez nich wersji wydarzeń, w internecie zaczęły się pojawiać ironiczne i prześmiewcze komentarze pod adresem czwórki “bohaterów”. “Ta historia z Lochte’m to kwintesencja tego, co najbrzydsze w Amerykanach” – pisze The New York Times, nawiązując do wyrażenia “ugly American”, które odnosi się do tego, jak zachowanie niektórych Amerykanów jest postrzegane za granicą. “Czy w ramach kary, Lochte będzie zmuszony do przepłynięcia zatoki w Rio?” – ironizuje Fortune w odniesieniu do brudnej wody w zatoce Guanabara. Na Twitterze afera występuje pod hasztagiem “lochtegate.

Źródła: Veja, BBC Brasil