Rio de Janeiro to miasto piękne, ale i niebezpieczne. Sytuacja pogarsza się, zamiast się poprawiać. O problemach Cidade Maravilhosa opowiada Ignacio Cano, specjalista ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu w Rio de Janeiro.

Wywiad BBC News Brasil z Ignacio Cano, koordynatorem Laboratorium Analiz ds. Przemocy (Laboratório de Análises da Violência) Uniwersystetu w Rio de Janeiro.

BBC: Przeprowadził się pan do Rio pod koniec lat 90-tych, kiedy notowano najwyższy wskaźnik zabójstw. Obecna sytuacja jest porównywalna do tamtej?

Ignacio Cano: Jest pewna różnica. Tamte czasy były ciężkie, ale wydawało nam się, że to pozostałość po okresie dyktatury. Sekretarzem ds. bezpieczeństwa był wówczas Nilton Cerqueira (dowódca wojskowy, który w czasach reżimu zabił m.in. działacza lewicy Carlosa Lamarcę). Obowiązywała też barbarzyńska polityka rodem z Dzikiego Zachodu (nagrody za zabijanie przestępców, co zwiększało liczbę zabójstw z rąk policjantów).

Wszystko to brzmiało jak echo poprzedniej epoki, z którą jeszcze się nie uporaliśmy. Ale mieliśmy nadzieję, że to przeminie i rzeczywiście sytuacja się poprawiała aż do 2013 roku, kiedy nastąpił zwrot. Wtedy zaczęliśmy tracić wszystko, co udało się zbudować. Przegraliśmy walkę o debatę publiczną, o politykę. Dzisiaj doświadczamy porażki i utraty postępów, jakie osiągnęliśmy przez te wszystkie lata.

Obecnie w zdecydowany sposób powraca myślenie, które można określić jako „trzeba zabić tylu, ilu zdołamy”. Myślę, że polityka zarówno Bolsonaro, jak i Witzela (gubernator stanu RJ) jest oparta na przekonaniu, że wszystkie problemy rozwiążą się wraz z zabiciem jak największej ilości przestępców.

BBC: Widzi pan w obecnej polityce zachętę do zabijania przestępców zamiast umieszczać ich w więzieniach? Powrót do myślenia jak z Dzikiego Zachodu?

Dzisiaj w budżecie nie ma pieniędzy na wynagrodzenia dla policjantów. Ale uważam, że można ich nagradzać w sposób symboliczny. To jasne, że istnieje zachęta dla policjantów, aby więcej zabijali, podczas gdy już w ubiegłym roku pobiliśmy historyczny rekord śmierci z rąk policji.

Paradoksem jest to, że obecne władze zarówno na szczeblu federalnym jak i stanowym, sprzedają nam jako nowość coś, co już ma miejsce. Posiadanie broni zwiększyło się w ostatnich latach. Zabójstwa popełniane przez policję osiągnęły nowy rekord. A oni przekonują nas, że wprowadzają coś nowego. Tak jakby dotychczas obowiązywały zasady głoszone przez specjalistów, działaczy społecznych, obrońców praw człowieka. A my nigdy nie zdołaliśmy skutecznie wdrożyć naszych reguł tak, aby obowiązywały w rzeczywistości.

Myślę, że jesteśmy świadkami porażki projektu cywilizacyjnego. UPPs (jednostki policji pacyfikacyjnej) były dla nas oraz dla grup bardziej otwartych na współpracę z policją, szansą na zmianę modelu bezpieczeństwa. Były szansą na to, aby porzucić model oparty na konfrontacji i wprowadzić model zapewniający ochronę, ograniczenie szkód i zmniejszenie konfliktów. To się nie udało i teraz mamy pełen zwrot w stronę starej polityki konfrontacji.

BBC: W lutym tego roku w operacji policyjnej w faweli Fallet-Fogueteiro w Rio de Janeiro zginęło 13 osób. Policja twierdzi, że bandyci zostali zabici w walce, ale rodziny zabitych utrzymują, że byli torturowani i wykonano na nich egzekucję. Jak pan ocenia ten przypadek?

Liczba 13 jest symboliczna, bo tyle samo osób zginęło w masakrach w faweli Nova Brasília w 1994 i 1995 roku (łącznie 26 osób). W wyniku tych wydarzeń Brazylia została skazana przez Międzyamerykański Trybunał Praw Człowieka i musi ponownie otworzyć śledztwa w tej sprawie, a także wypłacić odszkodowania.

To, że podobne wydarzenie miało miejsce na początku rządów obecnej władzy jest symbolem tej polityki eksterminacji, jaką głosi gubernator i prezydent. Polityki pod hasłem „dobry bandyta to martwy bandyta”. Zwłaszcza, że gubernator uważa, że akcja była zgodna z prawem, a dochodzene zostało już zamknięte.

Ślady tortur na ciele niektórych z tych młodych ludzi to bardzo poważny zarzut. Przeczy to również niedorzecznej obronie do prawa zabijania przez policję, bo tu chodzi nie o zabijanie, a o tortury. To zupełnie inne przestępstwo.

Na władzach Rio spoczywa odpowiedzialność wyjaśnienia, czy rzeczywiście mieliśmy w tym przypadku do czynienia z torturami i zbiorową egzekucją.

BBC: Gubernator Wilson Witzel ma w planach zlikwidowanie Wydziału ds. Bezpieczeństwa Publicznego. Czy to może pogłębić podziały pomiędzy Policją Cywilną a Wojskową?

Gubernator twierdzi, że bez Wydziału ds. Bezpieczeństwa Publicznego obydwie policje mogą odzyskać autonomię do działania. Tak jakby wcześniej nie mogły pracować, bo wydział narzucał im co mają robić. To nieprawda. Kto orientuje się w sprawach bezpieczeństwa w Brazylii wie, że wydziały ds. bezpieczeństwa mają ograniczone kompetencje, a policja ma bardzo dużą autonomię.

Na braku kontroli zyska myślenie korporacyjne obydwu wydziałów policji, każdy będzie pracował na swoje konto. Zwiększy się też korupcja. Skorumpowani policjanci uwielbiają tę retorykę mówiącą o tym, że od dzisiaj nie będzie już przeszkadzania sobie nawzajem i że w sprawach przypadków śmierci z ręki policjantów nie będą prowadzone śledztwa. Czy może być coś lepszego? Wystarczy powiedzieć, że śmierć bandyty nastąpiła w wyniku strzelaniny. Skutki braku kontroli będą bardzo groźne.

BBC: Interwencja władz federalnych w sprawie bezpieczeństwa w Rio była zatwierdzona jeszcze za czasów poprzedniego rządu prezydenta Michela Temera i wygasła wraz z jego mandatem. Jakie przyniosła efekty?

Ta interwencja była próbą zbudowania kapitału politycznego w momencie, gdy ani prezydent Temer ani minister ds. bezpieczeństwa publicznego Raul Jungmann nie mieli w ręku żadnych atutów. Ta operacja poniosła klęskę. Żadnemu z nich nie udało się nic zyskać.

W wyniku interwencji zmniejszyła się ilość kradzieży, ale wzrosła ilość śmierci z ręki policji. Myślę, że należało powiedzieć ludziom, że wojsko nie rozwiąże w magiczny sposób problemów z bezpieczeństwem w mieście. Chociaż trzeba przyznać, że poparcie dla tej akcji było wysokie.

BBC: Liczba przypadków śmierci z rąk policjantów osiągnęła w zeszłym roku rekordową liczbę 1532. W 2017 roku było to 1127. Co spowodowało ten wzrost?

Bez wątpienia był to skutek wytycznych podczas interwencji władz federalnych. Podkreślanie, że tak naprawdę to nie były morderstwa, próby zmian statystyk (interpretowanie tych zabójstw jako obrony koniecznej). Zostały wysłane jasne sygnały, jaki kierunek jest akceptowany przez władze.

BBC: Retoryka ma znaczenie w polityce bezpieczeństwa?

Ma bardzo duże znaczenie. Zwłaszcza na lokalnym szczeblu. Bardzo ważne jest to, w jaki sposób komendant rozmawia z podległym mu batalionem, jaki komunikat przekazuje podwładnym.

Kiedy Bolsonaro przemawia do BOPE (Specjalny Batalion Policji ds. Operacji Specjalnych) i mówi, że teraz w Brazylii rządzą wojskowi, to jest to niebezpieczny język. Dlatego, że można go zrozumieć tak: „Teraz nasza kolej. Nikt nie będzie nam patrzył na ręce.”

BBC: Czy pana zdaniem obecne nastroje sprzyjają rozprzestrzenianiu się milicji?

(milicje to nieformalne grupy złożone często z policjantów lub byłych policjantów, które chcą zaprowadzić porządek w dzielnicach, zazwyczaj w brutalny sposób)

Ten moment jest rozstrzygający – kontekście braku kontroli i zapowiedzi, że nie będą prowadzone śledztwa. Przed wprowadzeniem interwencji federalnej padały argumenty, że nad policją w Rio nikt nie ma kontroli i interwencja ma ją w końcu zaprowadzić. Teraz przekaz jest odwrotny. Policja ma mieć więcej swobody. Myślę, że to jest bardzo niebezpieczne i może doprowadzić do zwiększenia liczebności milicji.

BBC: W styczniu wyszło na jaw, że deputowany Flavio Bolsonaro zatrudnił w swoim gabinecie matkę i żonę członka milicji, który jest podejrzany o przewodzenie grupie Escritório do Crime (Biuro Przestępstw). Grupa ta dokonywała egzekucji na terenie Rio. Flavio bronił się, że nie jest odpowiedzialny za zatrudnianie ludzi w swoim gabinecie. Podobnie jak za przyznawanie odznaczeń, które trafiały do członków milicji. Powinniśmy się martwić tymi informacjami?

Myślę, że odznaczanie policjantów, którzy są członkami milicji jest niepokojące. Ale on uhonorował wielu policjantów i nie wydaje mi się, żeby w ten akurat sposób chciał powiedzieć, że popiera milicje. Jednak już wcześniejsze deklaracje jego oraz jego ojca z pewnością wyrażają takie poparcie. Alarmujący jest również fakt zatrudniania w gabinecie osób bezpośrednio związanych z działalnością milicji.

Nie można zasłaniać się argumentem, że te osoby zostały zatrudnione przez kogoś innego. Każdy deputowany jest bezpośrednio odpowiedzialny za swój gabinet i za to, kogo w nim zatrudnia. Jeśli są w nim osoby powiązane z milicjami, jest to mocny zarzut przeciwko deputowanemu, w tym przypadku przeciwko Flavio Bolsonaro.

BBC: Sędzia Sérgio Moro przedstawił pakiet zwalczający przestępczość, zgodnie z którym niektóre przypadki śmierci z ręki policji mogłyby być uznane za obronę konieczną. Ten sam argument głosił Bolsonaro w czasie kampanii wyborczej. Jakie jest pana zdanie na ten temat?

Pojęcie obrony koniecznej już istnieje i ma do niej prawo nie tylko policjant, ale każdy obywatel. W rzeczywistości ta propozycja jest zatwierdzeniem obecnej sytuacji, ale jest przedstawiona jako coś nowego. To także kolejna próba umieszczenia w prawnych ramach starego porzekadła, który mówi, że „dobry bandyta to martwy bandyta”. I wreszcie, to zezwolenie na to, aby policja wykonywała wyroki śmierci na ulicach – zwykłe barbarzyństwo.

W praktyce przypadki wszczęcia postępowania przeciwko policjantowi, który zabił kogoś na służbie są bardzo rzadkie. Tak samo jak przypadki skazania funkcjonariusza. Badania pokazują, że wielu sprawców zbiorowych egzekucji pozostaje bezkarnych.

Mamy do czynienia nie tylko z tolerowaniem czy przyzwoleniem, ale otwartym zachęcaniem do takich działań ze strony rządu federalnego i stanowego. Proponowane prawo mówi, że policjanci nie będą karani, kiedy zabiją kogoś w bezpośrednim starciu. Jednak z ust polityków słyszymy, że wręcz powinni to robić.

BBC: Minister Sérgio Moro twierdzi, że zmiany mają na celu uczynienie prawa bardziej przejrzystym i zaprzecza, że dają one zielone światło do zabijania. Czy znane są przypadki, gdy policjanci zostali niesłusznie skazani, jeśli działali w obronie swojego życia?

To twierdzenie jest z założenia błędne. Policjanci mają prawo sie bronić i korzystają z tego prawa. Nie jest prawdą, że według obecnie obowiązującego prawa policjant musi czekać aż bandyta pierwszy strzeli, aby zacząć się bronić. Może na podstawie oceny sytuacji zdecydować, że znajduje się w stanie zagrożenia życia. Jeśli ktoś wyciąga broń, masz prawo strzelić pierwszy, żeby się bronić. I nie musisz być policjantem. To dotyczy każdego obywatela.

Kolejnym niepokojącym elementem w propozycji Moro jest fragment mówiący o tym, że jeśli policjant działał w stanie racjonalnego lęku albo silnych emocji, sędzia ma prawo zmniejszyć karę o połowę albo odstąpić od jej wymierzenia. To tworzy wielką niepewność prawną. Sędzia może wymierzyć całą karę, połowę albo wcale. To wycofanie prawa. Każdy może robić, co mu się podoba. Policjant robi co chce, sędzia nakłada karę według uznania.

BBC: Bolsonaro podpisał dekret, ułatwiający dostęp do broni. Czy chce w ten sposób przekazać odpowiedzialność za obronę własną w ręce obywateli?

Propozycje rządu mają na celu zwiększenie liczby zabitych przez policję oraz dostarczenie broni w ręce każdego obywatela, aby bronił się tak, jak uzna za stosowne. Państwo porzuca swoją funkcję ochrony i zostawia obywatelom odpowiedzialność za własne bezpieczeństwo. To strzał w stopę, nie mówiąc o innych częściach ciała. Kiedy wypuszczasz broń na rynek, tracisz nad nią kontrolę. Może być przekazywana z rąk do rąk, pożyczana, sprzedawana, kradziona.

To znowu zachęcanie do braku kontroli. A z tym wiąże się ryzyko większej ilości napadów z bronią w ręku, wypadków, samobójstw albo takich sytuacji, jakie czasem obserwujemy w Stanach Zjednoczonych, gdy uczeń bierze broń ojca i idzie do szkoły, gdzie strzela do kolegów. Jeśli dojdzie do głośnej tragedii przy użyciu zakupionej broni, będzie za to obwiniany rząd.

Źródło: BBC Brasil