Caipiroska: Na stronie fundacji Macunaíma można o Tobie przeczytać, że prawdopodobnie urodziłaś się nie na tej półkuli, co trzeba. W tym roku dotarłaś do Brazylii, czyli miejsca, z którym czujesz się wyjątkowo związana. Czy ta podróż spełniła Twoje oczekiwania? Czy może różniła się od Twoich wyobrażeń?

Natalia: O podróży do Brazylii marzyłam od ok. 7 lat. Przez ten czas zdążyłam ją sobie wyobrazić kilkadziesiąt razy – i przyznam, że bałam się konfrontacji moich wyobrażeń z rzeczywistością. Obawiałam się, że oczekuję od Brazylii zbyt wiele: na mojej liście były przyroda, muzyka, najważniejsze dla mnie miasta, plaże, samba, nauka tańca, koncerty, Candomblé i wiele więcej. I rzeczywiście, mój plan okazał się zbyt skomplikowany, żeby zrealizować go w ciągu niecałych 3 tygodni. Ale z uśmiechem przyjęłam tę lekcję pokory i uznałam, że trzeba tam jak najszybciej wrócić, aby znów każdego dnia znajdować nowe powody do zachwytu.

Gdybyś miała określić Brazylię jednym słowem, to jak by ono brzmiało?

Ten kraj jest tak różnorodny, że moim zdaniem jedyne słowo, jakim można go określić, to… różnorodny 🙂 Jest tam tak wiele widoków, dźwięków, zapachów, ludzkich zachowań i turystycznych atrakcji, że przede mną jeszcze wiele powrotów do Brazylii, zanim będę w stanie ją z czystym sumieniem scharakteryzować. Na razie wiem zdecydowanie za mało.

Jaka była trasa Twojej podróży po Brazylii?

Po krótkim zwiedzaniu Madrytu wylądowaliśmy w Rio de Janeiro, ale następnego dnia rano ruszyliśmy dalej – do Foz de Iguaçu. Obejrzeliśmy wodospady od strony brazylijskiej i argentyńskiej i po dwóch dniach wylecieliśmy na tydzień do Salvadoru. Po niezapomnianych koncertach, nauce afro, sambie na żywo, włóczeniu się po Pelourinho, Itaparice czy wylegiwaniu się na plaży Ilha de Maré wyjechaliśmy do Praia do Forte. Zobaczyliśmy żółwie w Projeto Tamar i zebraliśmy siły na zwiedzanie Rio de Janeiro. To był nasz ostatni cel przed powrotem do Polski. Potem pozostało nam już tylko oglądać zdjęcia i słuchać, jak Paulo Diniz śpiewa „I want to go back to Bahia”…

Czyli Bahia to jest to?

Oczywiście! Najmocniej w moim serduszku zapisał się Salvador.

Dlaczego akurat Salvador?

Już wcześniej zauważyłam, że Brazylijczycy są bardzo otwarci i pomocni. Ale zachwyciło mnie to, że w tym mieście ludzie zaczynają tańczyć, jak tylko usłyszą pierwsze dźwięki muzyki. Szybko to podchwyciliśmy i potem my też – ku uciesze miejscowych – podrygiwaliśmy wszędzie: w sklepach, windach, na ulicy czy w restauracjach. Wielokrotnie byłam wyciągana na parkiet przez miejscowe dziewczyny, jak tylko zobaczyły, że kiwam się w rytmie samby albo śpiewam hity pagode razem z grającym zespołem. Nieważne, że wcześniej się nie znałyśmy ani nawet nie byłyśmy w stanie porozumieć się w jednym języku – mój portugalski był na podobnym poziomie, co ich angielski, więc najczęściej pozostawało nam tylko „rozmawianie” na migi 😉

Wiele osób obawia się o swoje bezpieczeństwo, planując podróż do Brazylii. Czy były takie sytuacje, kiedy czułaś się zagrożona?

Nie przydarzyła nam się na szczęście żadna niebezpieczna sytuacja. Nie wiem, czy to dlatego, że z reguły jesteśmy bardzo nieufni i ostrożni, czy dlatego, że przed wizytą w Brazylii udało nam się zwiedzić trochę Azji, Afryki, Karaibów i Europy, więc mieliśmy jakieś doświadczenie w podróżowaniu. W kilku sytuacjach instynkt podpowiadał, że coś jest nie tak – jesteśmy obserwowani czy zbliżamy się do szemranej okolicy. Wtedy odruchowo robiliśmy w tył zwrot i oddalaliśmy się w drugą stronę. Na szczęście to wystarczyło.

Oczywiście staraliśmy się też zrobić wszystko, żeby uniknąć niebezpiecznych sytuacji. Nie mieliśmy przy sobie żadnej biżuterii i większych kwot pieniędzy, a aparaty chowaliśmy do kieszeni czy plecaków zaraz po zrobieniu zdjęcia. Cały wyjazd chodziliśmy w kupionych na miejscu japonkach, na imprezy wychodziliśmy tylko z drobnymi na caipirinhę (dlatego nie mam żadnych zdjęć czy nagrań z sambą na żywo), a gdy miejscowi pokazywali, żeby nie iść w kierunku, w którym się udawaliśmy, z uśmiechem zawracaliśmy. Ja nawet przez pierwszy tydzień nosiłam w kieszeni fałszywy portfel, który miałam oddać, gdy smutni panowie „poproszą” o nasze pieniądze. Ale w końcu dałam sobie spokój, bo był zbyt ciężki 🙂

Co poradziłabyś tym osobom, które mają takie obawy?

Przede wszystkim rozsądek i słuchanie miejscowych. Oni najlepiej wiedzą, które okolice nie należą do bezpiecznych. I chętnie dzielą się tą wiedzą z turystami. Jeśli więc pokazują, żeby nie iść gdzieś, gdzie właśnie się udajemy, lepiej jest zrezygnować i nie zrobić pięknego zdjęcia, ale zachować aparat i inne cenne przedmioty 🙂

Jak oceniasz klimat brazylijskiej ulicy?

Już pierwszej nocy w Rio uderzyło mnie, jak wielu ludzi śpi na ulicach. W Salvadorze bezdomnych było jeszcze więcej i mimo że nie zaczepiali nas, to czułam się nieswojo, przechodząc obok nich co wieczór. Ale wynikało to ze współczucia, nie z obawy o moje bezpieczeństwo. Niepokój wzbudzała we mnie jednak policja obecna na ulicach przez 24 godziny na dobę. Uzbrojona po zęby i w każdej chwili gotowa do interwencji.

Brazylia to mekka dla wszelkiej maści smakoszy. A jak Tobie smakowały potrawy tamtej kuchni? 

Jestem wielką wielbicielką ryb i owoców morza, więc zajadałam się nimi, kiedy tylko mogłam. A moqueca z krewetkami to coś, co mogłabym jeść na śniadanie, obiad i kolację. Na pierwszym miejscu naszej kulinarnej listy znalazło się jednak açai. Bez musli, bananów i innych dodatków, same zmrożone jagody. Pochłanialiśmy je codziennie z dziką radością.

Jak przystało na słodyczoholika, musiałam też odwiedzić wszelkie cukiernie, których było sporo. I tu zaskoczenie: słynny brazylijski przysmak brigadeiro okazał się tak słodki, że nie byłam w stanie go zjeść. Z kolei lody o smaku banana caramelada z lodziarni w salwadorskiej dzielnicy Ribeira cały czas wspominam z łezką w oku 🙂

Jesteś tancerką samby i różne brazylijskie rytmy nie są Ci obce. Czy podczas Twojej podróży odkryłaś jakieś nowe muzyczne klimaty? Co Cię szczególnie zainspirowało?

Zawsze uważałam, że moja wiedza o muzyce brazylijskiej jest zbyt mała, niewystarczająca. Na miejscu okazało się, że znam większość piosenek, które były grane na imprezach, co mnie bardzo ucieszyło. Odkryłam jednak, że bliższe są mi klimaty afrobrazylijskie i samba pagode niż przepych samby karnawałowej. Dlatego chciałabym rozwijać się muzycznie właśnie w tym kierunku.

Z ostatniego raportu organizacji OECD wynika, że Brazylijczycy są ponadprzeciętnie zadowoleni z życia. Czy tę radość czuje się na ulicy? Jak odebrałaś Brazylijczyków?

Mam wrażenie, że na brazylijskiej ulicy widać przede wszystkim, że nikomu się nie spieszy, ludzie cieszą się tym, co tu i teraz. Przecież jest słońce, jest piękny dzień, praca nie zając, a piwo chłodzi się w lodówce 🙂 Teraz, kiedy w ciągu dnia gdzieś biegnę, spieszę się i czuję, że wszystko zaczyna mnie irytować, przypominam sobie ten brazylijski sposób bycia, zwalniam, wyjmuję z torebki słuchawki, włączam Alcione albo Zeca Pagodinho i uśmiecham się sama do siebie.

Ale zauważyłam też, że jest jeden temat, który wzbudza w Brazylijczykach duże, często negatywne emocje – to dyskusje o polityce 😉

Czy ta wyprawa zaspokoiła Twój apetyt na Brazylię, a może tylko go rozbudziła?

Zdecydowanie rozbudziła! Dotychczas po każdej podróży myślałam, że fajnie byłoby wrócić w te miejsca kiedyś, jak już zwiedzę cały świat. Po powrocie z Brazylii pomyślałam, że muszę tam wrócić jak najszybciej.

Jakie jeszcze inne miejsca w Brazylii chciałabyś odwiedzić? A może wrócić w te, które już poznałaś?

Myślę, że do Salvadoru będę wracać za każdym razem, bo nie wyobrażam sobie podróży do Brazylii bez chociaż jednej godziny nauki tańca w szkole Fundação Cultural do Estado da Bahia. Poza tym chciałabym zobaczyć Amazonię, Maceió, Paraty czy Chapada Diamantina. I oczywiście koniecznie muszę wrócić na koncert Monobloco 🙂

Autorka zdjęć: Natalia Wojciuk