Po raz pierwszy od czasów dyktatury wojskowej, zakończonej w 1985 roku, wojsko przejęło odpowiedzialność za bezpieczeństwo w Rio de Janeiro. Taki stan ma utrzymać się do końca 2018 roku.

Powtórka z historii?

W piątek 16 lutego prezydent Michel Temer podpisał dekret, zgodnie z którym zapewnienie bezpieczeństwa w stanie Rio de Janeiro przechodzi z rąk władz stanu do władz federalnych, a konkretnie pod kontrolę wojska. Dekret prezydenta musi teraz zatwierdzić Kongres. Oficjalnym powodem tej decyzji jest fakt, że ostatnie miesiące w Rio to czas nasilonej fali przestępczości, z którą władze stanu nie dają sobie rady. Brazylijska konstytucja przewiduje taki krok, jaki właśnie wykonał Temer, jednak do tej pory ten zapis pozostawał tylko w teorii, nigdy nie wprowadzono go w życie.

Dowództwo nad operacją objął generał Walter Souza Braga Netto, chwalony za dowodzenie ochroną Olimpiady w 2016 roku w Rio de Janeiro. W latach 2005-6 był attaché wojskowym ambasady Brazylii w Polsce. Generałowi Netto będzie teraz podlegać cała policja w stanie Rio de Janeiro, zarówno Polícia Civil, jak i Militar, a także strażacy oraz służby więzienne. W ciągu kilku dni od nominacji, generał nie przedstawił jeszcze strategii, jaka będzie obowiązywać, jednak prawdopodobnie nastąpi pewna reorganizacja sił, które już są obecne na ulicach Rio, zarówno wojska, jak i policji.

Demokracja została przywrócona w Brazylii w 1985 roku, po 20 latach rządów wojskowych, więc temat przejęcia kontroli przez wojsko wciąż budzi kontrowersje. Jednak władze kraju zapewniają, że obecna sytuacja to nie wprowadzenie stanu wyjątkowego, a prawa obywateli nie są w żaden sposób zagrożone.

Bezsilność stanu Rio de Janeiro

Problemy z bezpieczeństwem nasiliły się w ciągu ostatnich lat, co widać na przykładzie statystyk, dotyczących liczby zabójstw – obecnie jest to 40 zabójstw na 100 tys. mieszkańców, czyli tyle samo co w 2009 roku. Po tym, jak w czasie najsłynniejszego karnawału świata doszło do incydentów z udziałem obrabowanych turystów, co pokazywała nawet na żywo brazylijska telewizja, gubernator stanu Luiz Fernando Pezão oficjalnie zwrócił się do władz państwowych z prośbą o interwencję. Przyznał tym samym, że stan Rio de Janeiro sam nie rozwiąże problemów z przestępczością. Zwłaszcza, że w związku ze złą koniunkturą gospodarczą i korupcją, budżet stanu świeci pustkami, brakuje pieniędzy także na pensje policjantów oraz na dodatkowe patrole w miejscach szczególnie niebezpiecznych.

Nie oznacza to jednak, że w stanie Rio de Janeiro jest wyjątkowo niebezpiecznie, a inne stany jawią się jako oazy spokoju. Wystarczy przypomnieć, że liczba zabójstw w kilku innych stanach jest wyższa niż w Rio, na przykład w Acre 55 zabójstw na 100 tys. mieszkańców, a w Rio Grande do Norte 69 zabójstw. W zeszłym roku w sąsiadującym z Rio stanie Espírito Santo miał miejsce strajk policji, co spowodowało, że mieszkańcy pozamykali się w domach, a na ulicach zapanowało bezprawie. Do tego dochodzą jeszcze krwawe rebelie w kilku więzieniach na północy kraju, w stanach Amazonas i Roraima. O użyciu wojska akurat w Rio de Janeiro zadecydowały względy polityczne: gubernator stanu, Luiz Fernando Pezão, jest przedstawicielem partii MDB, do której należy również prezydent Temer.

Kwestia bezpieczeństwa jest priorytetowa dla Brazylijczyków, wskazują na to sondaże przed tegorocznymi wyborami prezydenckimi, które odbędą się w październiku. Na strachu obywateli mogą zyskać kandydaci proponujący radykalne rozwiązania. Jair Bolsonaro, kandydat partii PSC, zwolennik twardych metod, tortur i kary śmierci także dla młodocianych, zajmuje drugie miejsce w sondażach, za Lulą.

Źródła: The Washington Post, Bloomberg, BBC Brasil