Największa impreza świata, przyciąga co roku 2 miliony ludzi, tańczących do upadłego aż do białego rana przez 5 dni z rzędu. Gwiazdy samby i axé zdzierają gardła, próbując zmierzyć się z ogłuszającym hukiem wyładowanych głośnikami ciężarówek. To karnawał w Salvadorze!

Salvador da Bahia ma własną karnawałową tradycję. Należą do nich pochody z udziałem bardzo, ale to bardzo nagłośnionych ciężarówek, nazywanych trio elétrico [wymowa: triju eletriku, z akcentem na drugie “e”]. Na górze znajdują się platformy, gdzie występują najpopularniejsi brazylijscy wykonawcy. Dla kogo występują? Dla popkornu! I nie tylko.

Popcorn, czyli pipoca [wymowa: pipoka] to sknery, które nie zapłaciły za strój (abadá) i z tego powodu nie mogą wejść do zamkniętej strefy w pobliże ciężarówki. Podskakują w rytm muzyki na ulicy i najwidoczniej komuś skojarzyli się z popkornem, bo tak już zostało.

Jeśli ktoś nie ma węża w kieszeni i stać go, aby wydać od 100 do 900 reali dziennie (141-1267 PLN), może zakupić koszulkę abadá, która jest jednocześnie biletem wstępu do ograniczonej przez sznurek i pilnowanej przez ochroniarzy strefy.

Na szczycie piramidy karnawałowej stoją ci, którzy wykupili miejsce w loży, zwanej camarote [wymowa: kamaroci]. Taka przyjemność w 2015 roku kosztuje od 200 do 1500 reali (282-2112 PLN) za dzień. Zobaczmy co dostaniemy w Camarote Harem, zlokalizowanej w hotelu Salvador Praia. Za jedyne 700 reali (986 PLN) za jeden wieczór, możemy zjeść i napić się ile dusza zapragnie, w tym alkohol (ciekawe czy podają dobrą caipiroskę). Poza tym, jest szansa spotkać gwiazdę w strefie VIP, obejrzeć pochód trios elétricos, paradujących tuż przed hotelem. Jak komuś znudzą się (!) rozrywki typowo karnawałowe, może się zrelaksować w salonie piękności lub pójść na masaż.