Dzisiaj w całej Brazylii strajk generalny, pierwszy od 20 lat. Związkowcy namawiają pracowników wszystkich branż, żeby sparaliżowali kraj. A ma to związek z reformą prawa pracy i reformą emerytalną, nad którymi obecnie obraduje Kongres.

Młodzi emeryci

Elizete Ribeiro, 56-letnia mieszkanka dzielnicy Copacana w Rio de Janeiro składa wniosek o wcześniejszą emeryturę. Płaciła składki przez 30 lat i ma prawo do świadczeń w wysokości R$ 937 miesięcznie. Jorge Freire, prawnik, który pomaga jej napisać wniosek, został emerytem już w wieku 52 lat. Średni wiek przechodzenia na emeryturę to 58 lat. Nic dziwnego, że mając tak młodych emerytów, Brazylia wydaje na emerytury 12% PKB. Kraj coraz bardziej się starzeje, więc prezydent Michel Temer postanowił dać zielone światło reformie emerytalne, a także równie kontrowersyjnej reformie prawa pracy.

Projekt reformy emerytalnej ustala wiek, w którym Brazylijczycy będą mogli przechodzić na emeryturę na 65 lat dla mężczyzn i 62 lata dla kobiet i znosi wiele przywilejów. Natomiast reforma prawa pracy wprowadza wiele zmian, które mają teoretycznie uelastycznić istniejące zapisy, ale pracownicy obawiają się, że po zmianach ich prawa ucierpią: projekt zakłada m.in. wydłużenie tygodnia pracy, bardziej elastyczne formy zatrudnienia czy ograniczenie prawa do wypoczynku. W niektórych przypadkach nowe prawo ureguluje już istniejące realia na rynku pracy, takie jak praca zdalna – w ten sposób pracuje już ok. 4 mln Brazylijczyków (IGBE).

Stanowcze nie! dla reform

Po tym, jak w środę reforma prawa pracy została przyjęta przez Izbę Deputowanych stosunkiem głosów 298 do 177, związki zawodowe i ruchy społeczne wezwały wszystkich pracowników do strajku generalnego. Ich zdaniem reforma nie poprawi warunków ani nie stworzy nowych miejsc pracy, a jedynie pogorszy obecny stan i osłabi pozycję zatrudnionych.

Związkowcy liczą, że strajk sparaliżuje cały kraj – aby to było możliwe, muszą do niego przystąpić pracownicy transportu publicznego, lotnisk, bankowcy, nauczyciele i urzędnicy. Twa mobilizacja we wszystkich tych sektorach, chociaż trudno ocenić, czy rzeczywiście uda się zatrzymać na jeden dzień Brazylię, bo o zatrzymaniu reform chyba nie ma co marzyć.

W piątkowy poranek nie wyjechały autobusy m.in. w Salvadorze i Brasílii. W innych miastach, na przykład w São Paulo, Rio de Janeiro, Vitórii i Porto Alegre duże manifestacje związkowe blokują ruch, zatem nawet działający transport jest poważnie zakłócony. Policja próbuje rozproszyć manifestacje, z różnym skutkiem. W internecie można na bieżąco śledzić sytuację – na przykład TUTAJ obraz z ulicznych kamer z Rio de Janeiro.

Źródła: Brasil El Pais, Economist, BBC Brasil