Jak na miasto pośrodku lasu, Manaus ma wiele elegancji i klasy. Nic dziwnego, w końcu sto lat temu było jednym z najważniejszych miast w Brazylii, a swój rozkwit zawdzięcza kauczukowi. Dzisiaj opowiada ciekawą historię z przeszłości.

Ogólne wrażenie

Zachwyciłam się Manaus. Miasto wydało mi się czyste, przyjemne i dobrze zorganizowane. Wprawdzie wiele zabytków i miejsc wartych odwiedzenia znajduje się w sporej odległości od centrum (Muzeum Amazonii, Muzeum Kauczuku), ale plac Largo de São Sebastião z operą jest centralnym punktem, gdzie można przesiadywać w dzień i wieczorami. 

Ruch uliczny w Manaus jest o niebo bardziej uporządkowany niż w Belém, drogi są dobre i jedzie się płynnie. Nie miałam wrażenia, że nagle znaleźliśmy się w Indiach (wciąż porównuję do Belém). Jednym z ważnych punktów miasta jest port. W jego pobliżu znajduje się skupisko sklepów i jeden wielki bazar. Można tu również kupić pamiątki, bilety na statki i zarezerwować wycieczki. 

Kilka informacji o Manaus

Miasto założono w 1669 roku. Miało za zadanie służyć jako portugalski przyczółek w Amazonii i chronić ten region przed zakusami innych mocarstw, w tym Francji i Hiszpanii. Nazwa miasta pochodzi od plemienia Indian Manaós. Złotym czasem w historii Manaus był okres boomu kauczukowego na przełomie XIX i XX wieku. Do miasta przeprowadzali się wówczas wszyscy zainteresowani wzbogaceniem na tym produkcie, od prostych zbieraczy, po baronów kauczukowych. Powstał wówczas Teatro Amazonas, jeden z symboli miasta – opera, na deskach której występowały największe europejskie sławy.

Podczas boomu kauczukowego Manaus nie tylko się rozbudowało, ale zyskało też nowoczesną infrastrukturę, elektryczność, a dochód na głowę mieszkańca był wyższy niż w „kawowych” stanach na południu. Więcej o tym fascynującym okresie w historii Brazylii przeczytacie TUTAJ.

Teatro Amazonas

Manaus na deser – najpierw jungle lodge

Do Manaus przylecieliśmy z Belém już trzeciego dnia po przyjeździe do Brazylii. Wpadliśmy tu jednak tylko na chwilę, bo prosto z lotniska wynajętym autem pojechaliśmy do Presidente Figueiredo, a następnie Novo Airão (te miejsca opisałam w osobnych postach). Dopiero po ponad tygodniu, wróciliśmy do Manaus, aby tym razem zostać tu nieco dłużej: 5 dni, w tym 2 dni pobytu w hotelu w lesie.

Jeszcze przed wyjazdem do Brazylii zorientowałam się w agencjach oferujących leśne pakiety i wybrałam Iguana Turismo. Potem wystarczyło napisać do nich na WhatsAppie i zarezerwować wycieczkę (opłata gotówką w dniu wycieczki). Zdecydowaliśmy się na 2-dniowy pakiet (w cenie 1 000 reali za pokój 2-os.), w skład którego wchodził transport, zakwaterowanie, jedzenie i wycieczki. Agencja ma też dłuższe pakiety, ale wówczas jeden z noclegów jest na hamakach w lesie, a tego jakoś chciałam uniknąć.

O 8 rano przyjechał bus z agencji, pozbierał też innych wycieczkowiczów i zawiózł nas na przystań (inną niż główny port), z której przeprawiliśmy się na drugi brzeg Amazonki, zatrzymując się po drodze w miejscu Spotkania Wód (Encontro das Águas). Była to dla mnie emocjonująca chwila, bo bardzo chciałam zobaczyć to słynne zjawisko. I rzeczywiście, dwukolorowa woda płynie obok siebie, nie mieszając się – wyraźnie widać granicę pomiędzy Rio Negro a Solimões (Amazonką).

Juma Lake Inn

Juma Lake Inn

Po przeprawie motorówką przez rzekę czekała nas jeszcze kilkugodzinna podróż, w tym starymi rozklekotanymi busikami, a następnie kolejną motorówką. U zbiegu rzek Juma oraz Paraná do Mamori znajdował się nasz hotel, Juma Lake Inn. Po zakwaterowaniu (w pokojach lub w wieloosobowym dormitorium) był obiad, a następnie pierwsza wycieczka: łowienie piranii i zachód słońca na rzece. Po kolacji nasz miejscowy przewodnik Renato zabrał nas jeszcze na nocne podglądanie krokodyli (jacarés). Złapał nawet jednego, aby nam wyjaśnić jego anatomię.

Kolejnego dnia o 5.30 udaliśmy się znowu na rzekę, aby popatrzeć na wschód słońca. To magiczny moment, gdy znad wody unoszą się mgły, a gdzieś w oddali widać skaczące nad powierzchnię różowe delfiny (botos cor-de-rosa). Po powrocie do hotelu śniadanie, a po nim kilkugodzinna przechadzka po lesie, w towarzystwie Renato rzecz jasna. Po drodze opowiadał nam o napotkanych gatunkach zwierząt i roślin, a odważni mogli nawet wsadzić rękę do mrowiska – podobno Indianie nacierali się mrówkami, aby „zabić” zapach człowieka i łatwiej w ten sposób podejść zwierzynę, na którą polowali. Po obiedzie zapakowaliśmy się z powrotem na motorówkę, żeby udać się w długą drogę powrotną do Manaus.

Iguana Turismo wie, jak profesjonalnie zorganizować wycieczkę. Mam wrażenie, że robią to taśmowo, wszystko idzie jak po sznurku. Sam hotel Juma Lake Inn jest bardzo podstawowy, ale o to chyba chodzi, żeby było trochę spartańsko. Jedzenie dobre, woda za darmo – w barze można było dodatkowo kupić inne napoje, w tym piwo, soki i caipirinhę. Nasz przewodnik miał pod opieką 5 osób, na wszystkie wycieczki wypływaliśmy w tej samej grupie. Moje wrażenia z tej wycieczki są pozytywne – uważam, że warto wykupić ten pakiet, będąc w Manaus. Jednak potwierdzają się opinie, które czytałam w internecie, że więcej zwierząt można zobaczyć na podobnej wycieczce w Pantanalu.

Wschód słońca na rzece Juma

Teatro Amazonas

Po powrocie z lasu, nadszedł wyczekiwany przeze mnie moment, żeby zanurzyć się w kauczukowej historii miasta. Teatro Amazonas mijaliśmy już podczas spaceru pierwszego wieczoru, ale teraz w końcu mogliśmy wejść do środka i dokładnie zwiedzić ten najsłynniejszy w mieście budynek. Zwiedzanie opery kosztuje 20 reali/os. i odbywa się w towarzystwie przewodnika. My wzięliśmy wycieczkę po portugalsku i czekaliśmy ok. 15 minut na jej rozpoczęcie. Czas zwiedzania to ok. 45 minut.

Podczas naszej wizyty na scenie opery odbywała się próba jakiegoś baletu, więc przewodnik zostawił nas na chwilę w bogato zdobionej głównej sali, żebyśmy mogli podziwiać te występy. Potem przeszliśmy po kilku wystawowych salach, obejrzeliśmy makiety teatru, a na koniec mogliśmy posiedzieć kilkanaście minut w lożach i poczuć się jak widzowie sprzed stu lat. Opera zrobiła na mnie spore wrażenie, ale przede wszystkim z powodu swojej historii. Chciałam zobaczyć z bliska ten budynek, który kojarzy się z epoką kauczuku – z jej luksusową częścią. Bo historię boomu od innej strony też mieliśmy wkrótce poznać.

Muzeum Kauczuku

Muzeum Kauczuku

Museu do Seringal (Muzeum Kauczuku) znajduje się dość daleko od centrum, trzeba tam dojechać 20 km Uberem, kierując się do przystani Marina Davi. Potem jeszcze kilkadziesiąt minut płyniemy motorówką (przejazd 14 reali/os. w jedną stronę). Zatem dotarcie do muzeum nie jest najprostsze i najtańsze, ale chciałam zobaczyć, jak wyglądało życie prostych zbieraczy kauczuku. To dzięki ich pracy powstały takie miejsca jak opera, którą już odwiedziliśmy wcześniej.

Muzeum jest rekonstrukcją kauczukowej posiadłości, stworzoną na potrzeby filmu. Nie było więc w tym miejscu prawdziwych zabudowań, ale zostały one odtworzone, jak mówiła przewodniczka, dość wiernie. Wejście do muzeum kosztuje 10 reali/os. i nie ma tam żadnej kasy, płaci się starszemu panu w niewielkim sklepiku. Zwiedzających jest niewielu, a grupy kilkuosobowe. Nasza liczyła 4 osoby. 

Przewodniczka pokazała nam dom właściciela posiadłości, kaplicę, a na mnie największe wrażenie wywarły chatynki zbieraczy kauczuku. Ogromny kontrast w porównaniu z domem „pułkownika”: drewniane, byle jak sklecone domki na palach – wchodziło się tam po drabinie, a następnie wciągało się ją do środka, aby nie dostał się do domku żaden drapieżnik. Jednak to nie jaguary ani nawet Indianie byli największym zagrożeniem zbieraczy. Najliczniej umierali od chorób przenoszonych przez komary i insekty. Ucieczka z posiadłości była praktycznie niemożliwa, nie było dokąd – zbieracze byli w większości biednymi imigrantami z nękanego suszą Północnego Wschodu.

W muzeum poznaliśmy proces tworzenia kauczukowej gumy. Mogliśmy rozsmarować na dłoniach mleczko kauczukowe i zrolować je, tak jak gumkę z ołówka. Przewodniczka pokazała jak się wyrabia gumę z kauczuku. A przede wszystkim opowiadała o życiu mieszkańców takich jak to miejsc w Amazonii. I te właśnie opowieści, poparte rekwizytami, były dla mnie bardzo pouczające i przemawiające do wyobraźni.

MUSA- Muzeum Amazonii

Plaża Ponta Negra i MUSA

Wracając z Muzeum Kauczuku, wysiedliśmy z motorówki na przystani Marina Davi i przeszliśmy ok. 1,5 km na plażę Ponta Negra. Jest to znana w Manaus plaża nad rzeką Rio Negro, z całkiem niezłą infrastrukturą w postaci plażowych barów. Poza sezonem, w tygodniu, na plaży jest całkiem pusto. Spędziliśmy tam kilka godzin, kąpiąc się w ciemnej wodzie (jak sama nazwa rzeki wskazuje – Czarna Rzeka) i obserwując przemieszczające się po niebie burzowe chmury. W Manaus również dużo pada, ale nie aż tak jak w Belém.

Muzeum Amazonii (MUSA) jest oddalone od centrum o kilkadziesiąt minut jazdy, podobnie jak Muzeum Kauczuku. Jednak tutaj nie trzeba już nigdzie płynąć motorówką, wysiada się z Ubera pod samą bramą muzeum. Bilet wstępu kosztuje 20 reali/os. Dla kogoś, kto już był w lesie deszczowym, muzeum nie będzie wielką atrakcją. Są tu wyznaczone ścieżki, opisane rośliny. W wielkich akwariach zostały umieszczone ogromne amazońskie ryby. Smutno było patrzeć na pirarucu wielkości krowy, która ledwie mogła się obrócić w akwarium, to zdecydowanie nie było dobre miejsce dla niej.

Największą atrakcją MUSA jest platforma widokowa. Po wdrapaniu się na wysokość odpowiadającą mniej więcej 10 piętrom, można podziwiać las deszczowy z góry. I wygląda to naprawdę niezwykle. Widać różne rodzaje drzew, różne kolory liści. Las ciągnie się po horyzont i nie jest to sztucznie posadzony las – tutaj, poza granicami miasta, zaczyna się już prawdziwa selva. To dlatego muzeum jest tak daleko od centrum 🙂

Praia da Ponta Negra

Informacje praktyczne

Hotel: Seringal, Juma Lake Inn 

Agencja do leśnego wyjazdu: Iguana Turismo

Transport: Uber, motorówki i autobusy miejskie

Restauracje: Tambaqui de Banda i Casa do Pensador (przy operze). Jeśli chcecie spróbować lokalnego specjału o nazwie tacacá, to jest budka na tym samym placu – Tacacá da Gisela.

Co zwiedzić:

  • Teatro Amazonas
  • Encontro das Águas – Spotkanie Wód
  • MUSA – Muzeum Amazonii
  • Museu do Seringal – Muzeum Kauczuku
  • Mercado Adolpho Lisboa – po pamiątki
  • Plaża Ponta Negra
  • Plaża Praia da Lua – można wysiąść po drodze do Muzeum Kauczuku
  • Palácio Rio Negro – dawna siedziba gubernatora stanu Amazonas
  • Museu da Casa Eduardo Ribeiro – dom gubernatora zasłużonego dla miasta

Lokalne agencje oferują jednodniowe wycieczki po mieście i to jest dobra opcja, wielu znajomych Brazylijczyków brało taką wycieczkę. W programie: Encontro das Águas + wiktorie amazońskie (vitórias-régias) + pływanie z delfinami + odwiedzenie wioski Indian.

Warto też wybrać się na wyprawę do lasu, z co najmniej 1 noclegiem.