Podczas Olimpiady brazylijscy plażowicze mieli wiele okazji, aby obserwować zachowanie gringos na miejskich plażach. The Washington Post przepytał cariocas, czym najbardziej wyróżniają się cudzoziemcy.

Wzrok wbity w ocean

Zagraniczni turyści przeważnie siedzą zwróceni w jednym kierunku: w stronę oceanu. W sumie trudno się dziwić, bo patrzenie na wodę ma kojące właściwości, a na brazylijskiej plaży to już w szczególności. Jednak ta niewinna czynność demaskuje turystę, bo Brazylijczycy zmieniają położenie swojego leżaka, zwracają się w stronę przyjaciół, a często w ogóle spędzają czas na stojąco, sącząc piwo i pogryzając ciasteczka Globo. Wiele osób uprawia sport, w tym kilka rodzajów siatkówki (także bez użycia rąk), piłkę nożną, odwiedza siłownie pod chmurką itp.

Ciastka Globo stały się ostatnio powodem oburzenia Brazylijczyków, gdy New York Times opisał je jako “najbardziej bezsmakową” przekąskę. “Krytykowanie ciastek Globo przez cudzoziemców to jak krzywienie się na ciasto upieczone przez babcię” – można było przeczytać na Twitterze. Cariocas zajadają się ciastkami, ale turyści również nimi nie gardzą, no może poza snobującymi dziennikarzami NYT.

Plażowy dress code

Europejkom przed wyjściem na brazylijską plażę serdecznie doradzam zaopatrzenie się w bikini w lokalnym sklepie. Nasze stroje plażowe różnią się od miejscowych, nawet jeśli nie mówimy o klasycznym fio dental (nitka dentystyczna). Dla Brazylijczyków europejskie bikini to jak barchany prababci – po tym można nas poznać na Copacabanie czy Ipanemie.

Cudzoziemcy lubią przychodzić na plażę z ręcznikami, które rozkładają na piasku czy na leżaku. Brazylijczycy przyglądają się temu ze zdziwieniem, sami preferując lekkie pareo, które trudniej zabrudzić mokrym piaskiem niż puchaty ręcznik. W ogóle Brazylijczycy zabierają na plażę jak najmniej rzeczy: oprócz parea wystarczy drobna suma pieniędzy i telefon komórkowy. A co przynosi turysta? Wypchany plecak (niesie go z przodu, żeby uchronić się przed kradzieżą), aparat, zegarek, biżuterię, a zamiast lekkich havaianasów brnie w piasku w tenisówkach.

Brazylijczycy znają potęgę południowego słońca i często smarują się kremem do opalania. Tymczasem turyści chcą w ciągu kilku dni opalić się na zapas i ulegają poparzeniom słonecznym. Widziałam wielu spalonych na raka blondynów. Brazylijskie słońce jest dużo mocniejsze niż to na południu Europy, a nawet w pochmurne dni może spalić nieprzyzwyczajoną do takiego klimatu skórę. W aptekach w Brazylii można kupić kremy z wysokim filtrem, nawet SPF100. Warto się zastanowić, co najmniej nad 50-tką. Nie tylko po to, aby nie wyglądać z daleka na poparzonego gringo, ale zwyczajnie dla zdrowia.

Plażowy flirt

Plażowy styl życia, skąpe stroje kąpielowe i przyjacielskie usposobienie Brazylijek skłaniają niektórych gringos do myślenia, że wszystkie są wolne i zainteresowane. To je denerwuje. A Brazylijczyków z kolei irytuje fakt, że ich koleżanki są bardziej zainteresowane cudzoziemcami niż lokalsami. Wiadomo, to co egzotyczne podoba się bardziej.

Te obserwacje trzeba traktować nieco z przymrużeniem oka i nie zawsze są one prawdziwe, bo wiele Europejek wygrzewa się na pareo i kupuje bikini na miejscu, sama chętnie przegryzam ciastka Globo, popijając mate. A Brazylijczycy sami przyznają, że chętnie goszczą zagranicznych turystów w swoim kraju, z którego są bardzo dumni. Nawet te dziwaczne zachowania na plaży są do przyjęcia, tym bardziej że po kilku dniach wielu gringos zaczyna przejmować lokalne zachowania i upodabnia się do cariocas, nie tylko pod względem opalenizny.

Źródło: The Washington Post