Taki właśnie tekst usłyszał kandydat, który przyszedł na rozmowę o pracę do jednej z korporacji w São Paulo. O całej sprawie dowiadujemy się z portalu LinkedIn. Zadziwiające, że w XXI wieku niektóre firmy wciąż tkwią mentalnie w średniowieczu.

Proces rekrutacji

Nazwijmy go Jorge, chociaż w rzeczywistości pewnie nazywa się inaczej, ale nie chce się ujawniać. Czarny trzydziestolatek, prawnuk niewolników i wnuk pomocy domowej jako pierwsza osoba ze swojej rodziny skończył studia, a następnie wyjechał na studia podyplomowe do Stanów Zjednoczonych. Po powrocie do ojczyzny słusznie uznał, że z takimi kwalifikacjami może ubiegać się o pracę w korpo.

Niestety rozczarowanie przyszło już na rozmowie kwalifikacyjnej, a dokładnie mówiąc zamiast rozmowy, do której ostatecznie nie doszło. Jorge przeszedł przez etap odsiewu cv i został zaproszony na rozmowę do siedziby firmy. Miał spotkać się z pracownikiem HR i jeszcze inną osobą, zapewne z działu, do którego rekrutowano. Ten właśnie rekruter na widok Jorge powiedział: “czarnych tu nie zatrudniamy”.

Wyobrażając sobie tę scenę zakładam, że w takiej sytuacji nie powstrzymałabym się od zgryźliwego komentarza lub wręcz powiedziałabym dosadnie, co myślę o takim rekruterze. Niestety Jorge, mając w pamięci doświadczenia z wcześniejszych miejsc pracy, gdzie często nazywano go małpą, nie zdobył się na ciętą ripostę. Ale zrobił coś innego, co sprawiło, że cała Brazylia i wiele osób poza jej granicami, dowiedziało się, jak w praktyce wygląda “równość rasowa” w brazylijskich korporacjach, a przynajmniej w tej jednej, której nazwy nie znamy, ale jak twierdzi Jorge, wszyscy używamy jej produktów.

Proces denuncjacji

Theo van der Loo jest prezesem brazylijskiego oddziału firmy Bayer, a jednocześnie znajomym Jorge. Jego profil na LinkedInie obserwuje 12 tys. osób i wszyscy kilka dni temu mogli zapoznać się z historią Jorge, którą Theo umieścił na swoim profilu. Wpis brzmi następująco:

Wczoraj, 24 marca, usłyszałem oburzającą historię. Mój znajomy, Afrobrazylijczyk, świetnie wykształcony i z bardzo dobrym cv, został zaproszony na rozmowę kwalifikacyjną. Kiedy rekruter go zobaczył, zwrócił się do osoby z HR i powiedział: nie wiedziałem, że on jest czarny – czarnych tu nie zatrudniamy. Poradziłem znajomemu, żeby to zgłosił i tu następna niespodzianka! Odpowiedział: zastanawiałem się nad tym, ale uznałem, że lepiej tego nie robić, żeby nie niszczyć mojego wizerunku. Jestem z ubogiej rodziny, wiele mnie kosztowało, żeby być tu, gdzie jestem”.

Wpis ma już ponad 300 tys. wyświetleń, 2,5 tys. polubień i prawie tysiąc komentarzy. Z tych, które przejrzałam przebija oburzenie na zachowanie rekrutera i pytania zbulwersowanych użytkowników o nazwę firmy, w której rekruterami są osoby tak ograniczone umysłowo. Niestety wciąż nie wiemy, jaka firma toleruje takie zachowania. A szkoda, bo zapewne chodzi o jedną z największych korporacji i mały bojkot ich produktów mógłby im uświadomić, że żyjemy w XXI wieku i pewne zachowania muszą bezpowrotnie odejść w niebyt.

Proces promocji

Najlepiej na całej sprawie wyszła firma Bayer i jej prezes Theo van der Loo. On wprawdzie zamieścił tylko wpis na swoim profilu, ale dziennikarze przy tej okazji wspominają, że Theo jest znany ze swojej działalności, promującej równość rasową. W 2015 roku otrzymał nagrodę Forum São Paulo Diverso w kategorii “Osobowość Roku” za wspieranie czarnych specjalistów, którzy szukają zatrudnienia nie tylko w jego firmie – jeśli kandydat jest dobry, ale jego profil nie pasuje do Bayera, Theo pomaga mu znaleźć pracę w innej firmie.

Theo van der Loo jest potomkiem holenderskich imigrantów, dorastał w São Paulo, a towarzyszami jego zabaw w dzieciństwie były dzieciaki z pobliskich faveli. “Moi rodzice wpajali mi przekonanie, że wszyscy ludzie są równi. Oboje przeżyli II wojnę światową i pamiętam, że mama zawsze pomagała różnym ludziom, bez względu na ich kolor skóry czy przekonania”.

Droga, którą idzie prezes Bayera prowadzi w dobrym kierunku, ale jest długa i kręta. W Bayerze odsetek czarnych pracowników wynosi zaledwie 14% i to w większości na niższych stanowiskach. “Wyrównywanie szans czarnych pracowników nie zależy tylko od działów HR w firmach – podkreśla Theo. – Inicjatywa musi iść z samej góry, od prezesów i dyrektorów. Jeśli chcemy żyć w lepszym kraju, nie wolno nam ignorować nierówności rasowych. Więcej czarnych pracowników musi znajdować zatrudnienie i robić karierę w dużych firmach. Nie może zostać tak, jak jest”.

A jak jest? W 500 największych firmach w Brazylii odsetek czarnych pracowników wynosi 35%, z czego większość na niższych stanowiskach. Czarni kierownicy zespołów stanowią już tylko 25%, a im wyżej tym jest ich mniej. W zarządach firm jest ich poniżej 5%. I to wszystko w kraju, gdzie czarnych obywateli jest ponad 50%. Theo ma rację, tak dalej być nie może.

Źródło: El Pais Brasil

Wpis Theo van der Loo na LinkedInie