Brasília jest zupełnie niepodobna do innych brazylijskich miast, jakie odwiedziłam. Nie ma tu historycznej starówki, kolonialnego klimatu – jest nowoczesna architektura i siedziby najwyższych władz państwowych.

Stolica z lotu ptaka

Podczas gdy São Paulo wydaje się nie mieć końca, gdy lecimy nad nim samolotem – Brasília prezentuje się zupełnie inaczej. Znad Atlantyku, nasz samolot przelatuje nad Fortalezą, a potem zmierza prosto do serca interioru, gdzie w 1960 roku zainaugurowano nową stolicę, która zastąpiła Rio de Janeiro. Z okna po mojej stronie samolotu nie widzę za bardzo miasta, tylko lasy, pola – a dopiero gdzieś po drugiej stronie, na horyzoncie, majaczy się skupisko wieżowców, taki brazylijski Manhattan. Lotnisko wygląda na prowincjonalne i mało uczęszczane. Tyle dobrego, że kontrola graniczna trwa krótko i zaraz możemy wsiąść do taksówki i pojechać do hotelu. Jest wieczór, więc tego dnia już nic nie zwiedzamy.

Ekran w samolocie z naszą trasą.

Bom dia, Brasília

Po śniadaniu wymeldowujemy się i zostawiamy bagaże w hotelowym schowku – wieczorem mamy samolot do Campo Grande, więc zostaje cały dzień na zwiedzanie. Niebo jest pochmurne, deszcz wisi w powietrzu, temperatura ok. 19 stopni. Idziemy w stronę Katedry, która jest jedną z nielicznych atrakcji turystycznych w mieście. Po drodze mijamy Muzeum Narodowe i docieramy do katedry. Rzeczywiście, wygląda imponująco. Przed katedrą zaraz ustawia się ciężarówka, z której płynie hałaśliwa muzyka oraz postulaty przeciwko reformie emerytalnej. Wnętrza katedry nie można zwiedzać, bo trwa msza (zajrzymy tu jeszcze w drodze powrotnej z Kongresu). Kościół wypełniają starsi ludzie w zielonych koszulkach, protestujący przeciwko reformie – jeszcze ich tego dnia spotkamy w Kongresie.

Wnętrze katedry – witraże robią wrażenie

Robimy zdjęcia katedry z zewnątrz i idziemy dalej w kierunku Kongresu, który jest dobrze widoczny w oddali. Kongres (Congresso Nacional) jest jednym z najbardziej rozpoznawanych budynków, a raczej kompleksów w Brasílii – to charakterystyczne dwie wieże Izby Deputowanych oraz Senat w kształcie miski. Zanim jednak dojdziemy w okolice Kongresu, mijamy po drodze budynki różnych ministerstw, które wyglądają jak komunistyczne bloki. Tylko nieliczne, na przykład Ministerstwo Spraw Zagranicznych (Itamaraty) prezentuje się lepiej i zostało zaprojektowane przez Oscara Niemeyera, jak wszystko, co warto zobaczyć w stolicy.

Kongres – jaskinia dekadencji

W świetle ostatnich wydarzeń na brazylijskiej scenie politycznej, byłam nawet ciekawa jakie to będzie uczucie, znaleźć się w miejscu, które bez przerwy pojawia się w mediach w roli jaskini korupcji i dekadencji. Zastanawiałam się, czy spotkam któregoś z kontrowersyjnych polityków. Mój ulubieniec Eduardo Cunha niestety siedzi w więzieniu, ale liczyłam, że może inni się pojawią. Niestety nie tym razem.

Izba Deputowanych

Czytałam wcześniej w internecie, że można wejść do Kongresu i zwiedzić go od środka, a w dodatku w poniedziałek nie jest konieczna wcześniejsza rezerwacja, więc mijamy patrole Polícia Militar i wchodzimy przez podziemny parking do środka (są tabliczki: Visitas). Tam się rejestrujemy (może być polski dowód osobisty albo nawet prawo jazdy!) i zostajemy skierowani w kierunku sali, skąd ruszają wycieczki w towarzystwie przewodnika. Jesteśmy w kilkuosobowej grupie, wszyscy poza nami są z różnych regionów Brazylii i oczywiście obecność Polaków budzi żywe zainteresowanie.

Zwiedzamy najpierw Izbę Deputowanych, łącznie z galerią dla mediów i gości. Sala plenarna jest pusta, ale łatwo sobie wyobrazić obrady w tym miejscu. Dalej idziemy do Senatu, gdzie nie można robić zdjęć ani filmować – prawdopodobnie ze względu na trwające akurat posiedzenie. Tutaj spotykamy staruszków w zielonych koszulkach, którzy wcześniej byli w katedrze. Okazuje się, że emeryci i renciści protestują przeciwko reformie emerytalnej i właśnie trwa posiedzenie Senatu w ich sprawie. Energiczne starsze panie czują się tu jak u siebie, może już są zaprawione w bojach? Spędzamy w Senacie 10 minut, podczas których jakiś polityk czyta oświadczenie monotonnym głosem.

Plac Trzech Władz (Praça dos Três Poderes)

Plac ma taką właśnie nazwę, bo spotykają się tu budynki Kongresu, Najwyższego Sądu Federalnego oraz Palácio do Planalto, czyli miejsce urzędowania prezydenta. Plac jest spory i pusty, hula po nim wiatr. Obfotografujemy pałac prezydencki oraz pomnik “candangos” – budowniczych Brasílii. To ci robotnicy zrealizowali sen prezydenta Kubitschka o postawieniu miasta w środku niczego. Kubitschek również zyskał sławę, zwłaszcza tu, w Brasílii, gdzie nawet lotnisko jest jego imienia.

Rzeźba sprawiedliwości na Placu Trzech Władz

Przed siedzibą Najwyższego Sądu Federalnego rzeźba przedstawiająca Sprawiedliwość autorstwa Alfredo Ceschiatti. W mieście jest tak mało zabytków, że taka rzeźba to łakomy kąsek dla turysty i robimy jej zdjęcia ze wszystkich stron. I to już wszystko, co zwiedzaliśmy w Brasílii. Akurat na jeden dzień.

Informacje praktyczne

Lot:

My lecieliśmy portugalskimi liniami TAP z Amsterdamu z przesiadką w Lizbonie. Do Amsterdamu dolecieliśmy LOT-em na osobnym bilecie.

Transport z lotniska:

Koszt taksówki z lotniska do strefy hotelowej to lekko poniżej R$50. Za Ubera trzeba zapłacić R$ 24-26. Na lotnisku i w hotelach jest bezpłatne wifi, więc można bez problemu zamówić przejazd. Czekaliśmy nie dłużej niż 5 minut. Na lotnisku strefa Ubera jest na piętrze, na odlotach – są 3 sektory (A, B, C) i zamawiając Ubera można zaznaczyć przy której strefie kierowca ma nas odebrać.

Wypożyczania samochodów:

Na parterze (przyloty) są stanowiska prawie wszystkich wypożyczalni – poza National, z której my braliśmy samochód. Aby dostać się do National, trzeba wejść na piętro (odloty) i przy platformie A wsiąść do niebieskiego busa z napisami Unidas, Alamo, National. Wypożyczalnia mieści się w alejce jakiś 1 km od lotniska – parkingi pozostałych wypożyczalni też tam są ulokowane.

Terminale:

Na lotnisku Juscelino Kubitschka w Brasílii są 2 terminale: 1 obsługuje wszystkie linie krajowe i międzynarodowe, a 2 tylko Azul. Odległość pomiędzy nimi to jakieś 1,5 km. Jeśli lecicie Azulem, trzeba od razu jechać na terminal 2. Widziałam, że pomiędzy terminalami jeździ lotniskowy autobus.

Hotel:

W Brasílii jest wydzielona dzielnica hotelowa, nazywa się Setor Hoteleiro i stamtąd główne atrakcje miasta są w zasięgu spaceru. Najpierw zatrzymaliśmy się w hotelu St. Paul Plaza, a na ostatnią noc przed odlotem w Nobile Suits Monumental. Obydwa mogę polecić. Cena to ok. 200 zł za pokój 2-osobowy, ze śniadaniem.