W historii Brazylii był taki czas, gdy całą Północ ogarnęła kauczukowa gorączka. Kto żyw, spieszył w te rejony, pragnąc wzbogacić się na białym złocie, pozyskiwanym z amazońskich drzew. 

W służbie kauczuku

Kauczuk znano w Ameryce Południowej jeszcze zanim zainteresowała się nim reszta świata. Europejscy odkrywcy opisywali przedmioty wykonane z elastycznego materiału, jednak dopiero wynalezienie wulkanizacji pod koniec XIX wieku doprowadziło do znacznego popytu na ten produkt. W owym czasie nie było syntetycznego kauczuku ani tanich azjatyckich plantacji, jedyną formą pozyskiwania były drzewa rosnące dziko w Amazonii.

W las ruszyły zastępy zbieraczy kauczuku. Każdy zbieracz miał swojego “patrona”, któremu dostarczał sok mleczny z kauczukowca, a w zamian za to otrzymywał jedzenie i inne niezbędne towary. Boom wybuchł w 1879 roku, zaledwie 9 lat przed ostatecznym zniesieniem niewolnictwa w Brazylii i do pracy przy zbiorze kauczuku nie zmuszano czarnych niewolników, ale i tak praca zbieraczy była wyjątkowo ciężka. Zabójczy tropikalny klimat, zagrożenie ze strony wrogo nastawionych Indian, choroby, dzikie zwierzęta – niebezpieczeństw nie brakowało.

Tysiące ludzi uznało jednak, że niewdzięczna harówka przy zbiorze kauczuku jest i tak o niebo lepsza niż beznadziejna egzystencja w spalonym słońcem i wysuszonym Nordeste. To właśnie stamtąd do Amazonii przesiedlały się masy ludzi, przyczyniając się do rozkwitu Manaus, Belém i innych miast w Amazonii.

Amazońskie enklawy luksusu

Skoro już mowa o rozwoju amazońskich metropolii, to podczas kauczukowego boomu w latach 1879-1912 były to prawdziwe centra gospodarki i kultury. Kauczukowi baronowie, aspirując do poziomu europejskich elit, wznieśli nie tylko luksusowe rezydencje, w których mieszkali, ale też operę, której nie powstydziłby się Paryż czy Mediolan. Teatro Amazonas, czyli opera w Manaus, świetnie oddawał ducha epoki i przynosił do serca Amazonii powiew światowego luksusu. Elementy jego wystroju importowano z Europy. Stamtąd również zjeżdżali artyści, pragnący wystąpić na deskach nowego teatru. Bywanie w Manaus czy Belém należało do dobrego tonu.

W miastach wzrastających dzięki kauczukowej gorączce budowano nowe ulice, powstawały systemy kanalizacji, zakładano elektryczność. Poziom życia był tu wyższy niż w “kawowych” stanach Południa. Po ulicach jeździły tramwaje – rzecz nieczęsto wtedy spotykana. W głowach rodziły się śmiałe pomysły, takie jak na przykład budowa kolei, zastępującej nieżeglowny szlak rzeczny. Od granicy z Boliwią do Porto Velho, stolicy Rondônii, położono ponad 360 km torów, którymi miał jeździć kauczuk – z Porto Velho można już go było spławiać Amazonką. Przy budowie tej Diabelskiej Kolei zginęło lub zmarło z powodu chorób ok. 6 tys. robotników. Dzisiaj działa zaledwie 7 km torów, udostępnionych dla turystów.

Kauczukowa dyplomacja

Gdyby nie kauczuk, być może Brazylia miałaby jeden stan mniej niż obecnie. Zbieracze kauczuku wdzierali się na teren Boliwii, w poszukiwaniu coraz to nowych drzew. Doprowadziło to do międzynarodowego konfliktu na linii Brazylia – Boliwia. W końcu Brazylia odkupiła sporny teren i tak powstał dzisiejszy stan Acre. Była to doskonała inwestycja.

Brazylia pilnie strzegła dostępu do kauczukowych nasion, jednak znalazł się sprytny złodziej, Henry Wickham, który wykradł i przewiózł nasiona do Anglii, a stamtąd trafiły one na plantacje w Azji. W 1912 roku Malezja i Cejlon produkowały już tani kauczuk, nie było potrzeby płacić wygórowanych cen za produkt z Amazonii. Nastąpił bolesny upadek i detronizacja Brazylii na kauczukowym tronie. Przez chwilę wróciło zainteresowanie amazońskim towarem, gdy w 1942 roku Japończycy zajęli malezyjskie plantacje, ale po wojnie brazylijski kauczuk przestał być potrzebny już na dobre.

Na zdjęciu: Teatro Amazonas (opera w Manaus)