W czasach izolacji i kwarantanny nie ma to jak spędzić święta w odludnym miejscu. Te plaże oferują azyl od zgiełku niemal przez cały rok.

Camaleão (Amazonas)

Plaża Camaleão na rzece Rio Negro jest wyjątkowa z wielu powodów. Po pierwsze, lepiej się do niej za bardzo nie przyzwyczajać, bo przez większą część roku znajduje się pod wodą. Dopiero w porze suchej, gdy poziom rzeki opada, wyłania się przepiękna piaszczysta plaża. Dostać się tam również nie jest łatwo i pewnie dlatego nie ma tam praktycznie nikogo, infrastruktury turystycznej też nie ma. Najpierw trzeba udać się do miasteczka Novo Airão, oddalonego 200 km od Manaus, stolicy stanu Amazonas. Stamtąd czeka nas ok. 2-godzinna podróż motorówką na plażę. My byliśmy tam podczas całodniowej wycieczki po achipepagu Anavilhanas. Dotarliśmy wówczas aż do Parku Narodowego Jaú i ruin miasteczka Airão Velho. W drodze powrotnej, zatrzymaliśmy się na opustoszałej plaży Camaleão, żeby wykąpać się w Rio Negro. Polecam dla skrajnych introwertyków.

Plaża Camaleão

Genipabu (Rio Grande do Norte)

Wysoka piaszczysta wydma, u stóp której stoi malowniczy drewniany domek, a w jej cieniu znajduje się kilka plażowych restauracji – oto Genipabu. Na wydmę nie polecam wchodzić, jeśli szukacie ciszy i spokoju, bo tam skupia się życie towarzyskie – przed południem docierają plażowe samochodziki buggy z turystami, którzy robią sobie zdjęcia albo decydują się na przejażdżkę na wielbłądzie. Ale już po zejściu z wydmy, robi się cicho i spokojnie. A po południu, gdy turyści wsiądą do buggów i pojadą zwiedzać dalej, Genipabu jest zupełnie zaciszna. Wtedy też zaczyna się przypływ – morze, które wcześniej było oddalone o dobre kilkadziesiąt metrów, teraz  zbliża się aż do samego stolika. Można tam siedzieć godzinami, słuchać szumu fal i pić zimny soczek z marakui albo coś mocniejszego.

Genipabu

Alter do Chão (Pará)

Większość osob, jeśli w ogóle kojarzy Alter do Chão, to ma przed oczami jego najsłynniejszą plażę, czyli Wyspę Miłości. Tam spokoju się nie uświadczy. Ale wystarczy oddalić się o kilkanaście kilometrów od miasteczka, żeby znaleźć się na opustoszałych i bajecznie pięknych plażach nad rzeką Tapajós. Tak jak w przypadku amazońskiej Camaleão, tutaj również należy wybrać się w porze suchej, żeby w ogóle jakieś plaże były. Aby je poznać, najlepiej wynająć motorówkę i objeżdżać (opływać?) je po kolei. My byliśmy na Muretá i Pindobal – na tej ostatniej jest nawet kilka prostych knajpek. Uwielbiam rzeczne plaże Amazonii, a większość tych w Alter do Chão dopiero czeka na odkrycie.

Alter do Chão

Prainha i inne (Itacaré, Bahia)

W niewielkim Itacaré, oddalonym o 250 km na południe od Salvadoru, jest aż 13 plaż. Najbardziej oblegana i zupełnie niezaciszna jest miejska plaża Praia da Concha, ale od czego jest pozostałych 12? Itacaré reklamuje się nawet czymś w rodzaju plażowego szlaku – nie wystarczy jeden dzień, żeby go przemierzyć. No i najlepiej mieć jakieś auto. Itacarezinho to ciągnąca się przez 3 km plaża, którą można spacerować, prawie nikogo nie napotykając. Ale jeszcze bardziej niedostępna jest Prainha. Nie jest łatwo tam trafić – gdy my tam byliśmy, szlak nie był oznakowany i lokalni chłopcy polecali się w charakterze przewodników. Na wyższy stopień wtajemniczenia, jak dojść do plaży, weszli tylko surferzy, bo Prainha to jedno z ich ulubionych miejsc w Itacaré, które wielokrotnie gościło  mistrzostwa Brazylii w surfingu.

Itacaré

Boipeba (Bahia)

Bahia jest u mnie na pierwszym miejscu w każdym plażowym rankingu, jest tu pełno prawdziwych perełek, zarówno dla imprezowiczów, jak i tych, którzy chcą odpocząć w ciszy. Dla tych pierwszych idealne będą plaże w Morro de São Paulo niedaleko Salvadoru. A z Morro bierze się łódkę i płynie na sąsiednią wyspę Boipeba, gdzie jest zupełnie inny świat. Dzikie, puste plaże, gdzie nie ma żywej duszy nawet w wysokim sezonie. My byliśmy tam tylko przez jeden dzień, ale chętnie bym wróciła na dłużej, podelektować się spokojem i widokami jak z pocztówki.

Boipeba